wtorek, 18 lutego 2014

Wyniki konkursu książkowego

Kochani, przepraszam, że wyniki dosyć późno, ale dużo pracy w tym tygodniu i innych wydarzeń (ej, też macie tak, że jak pochwalicie się na głos, że dziecko dawno nie chorowało, to nagle na drugi dzień jakieś choróbsko się wyłania?).

Odpowiedzi nie było dużo, ale były naprawdę ciekawe i z niejednej chętnie bym skorzystała. 

W kategorii zdjęciowej chciałabym nagrodzić ania_ch0@op.pl- książka "Zdrowy Maluch".
 za zdjęcie pt. "KOCYK"

W kategorii pisemnej nagroda wędruje do pana Pawła- wspaniała odpowiedź wierszem pisana (chcemy więcej!)- książka "W Świecie Porozumienia bez Przemocy".

A nagrodę niespodziankę chciałabym przesłać do p. Izabeli Karolak!

Dziękuję serdecznie za udział w konkursie i zapraszam do częstego odwiedzania bloga!
Ze zwycięzcami skontaktuję się w najbliższych dniach!

Pozdrawiam,
WegeMama

piątek, 14 lutego 2014

Proste ciasteczka pełnoziarniste

Nie żeby nas walentynki ruszały, a ciastka w kształcie serduszek to przypadek, oczywiście :)
Dziś krótko i na temat:

Kokosowe ciasteczka pełnoziarniste

250 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
70 g brązowego cukru trzcinowego
50 ml oliwy z oliwek
100 ml mleka roślinnego
6 łyżek wiórek kokosowych
4 łyżki poppingu z amarantusa
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Wszystkie składniki mieszamy w misce i zagniatamy ciasto. Jeżeli ciasto jeszcze nie trzyma się razem, dodajemy odrobinę oliwy. Ciasto rozwałkowjemy na grubość ok. 0,5 cm i wycinamy ciasteczka dowolnymi foremkami. Pieczemy w 180 stopniach około 12-15 minut.


Przepis inspirowany przepisem znalezionym w książce "Zielona Toskania". 


Pozdrawiam serdecznie w oczekiwaniu na wiosnę i nowy przypływ sił spowodowany słońcem!
Odwiedzajcie bloga, komentujcie, wpadnijcie na profil na FB. I jeszcze nie całe dwa dni konkursu na blogu:
http://wegebobo.blogspot.com/2014/01/ksiazkowy-konkurs.html

niedziela, 9 lutego 2014

Poproszę dwa burgery i frytki selerowe!

Po czym poznać, że matka prowadzi bloga o jedzeniu? Są trzy opcje, w zależności od humoru dziecka:
1) Gdy dziecko widząc, że jedzenie już prawie gotowe mówi błagalnym wręcz tonem: "Mamo, tylko nie rób już zdjęcia, proooszę!"
2) Gdy dziecko dostaje coś do jedzenia i pyta: "A zdjęcie już zrobiłaś?"
3) Gdy dziecko na pytanie matki: "Gdzie jest aparat?", odpowiada: "A co zrobiłaś do jedzenia?"... .


Wróćmy jednak do burgerów. Są fajną opcją, gdy ma przyjść określona liczba gości, smakowite kolacje i wiele innych okazji. Jako burgery wystepują u nas powiększone i nieco wzbogacone wersje kotletów z ciecierzycy.
Wygladają całkiem podobnie, wieloma skałdnikami się nie różnią, ale same kotlety różnią się w smaku znacznie.


 Wersja I

Puszka ciecierzycy (lub 3/4 szklanki namoczonej wcześniej i ugotowanej)
pół szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
2 małe cebule
2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
2 łyżki słonecznika (które mielimy w młynku, lub rozdrabniamy przy miksowaniu cicierzycy)
2 garści kukurydzy z puszki
pieprz, sól, papryka ostra (po około jednej szczypcie)

Cebule siekamy drobno i podsmażamy na patelni. Ciecierzycę i kaszę jaglaną miksujemy razem na gładką masę. Dodajemy cebulę, zmielonę siemię i słonecznik oraz kukurydzę. Dokładnie mieszamy, dodajmey koncentrat pomidorowy i przyprawy. Znów dobrze mieszamy. Formujemy kotlety wielkości bułki, której użyjemy do burgerów. Można obtoczyć w mące zmieszanej z sezamem i smażyć, lub bez obtaczania w mące, podpiec w piekraniku z dwóch stron.

Wersja II

puszka ciecierzycy
kilka połówek suszonych pomidorów (wyciągnięte z zalewy)
łyżka cebulki prażonej suszonej
trochę mniej niż pół szklanki zmielonych płatków owsianych
opcjonalnie: garść kukurydzy konserwowej

Zmiksować w blenderze razem kukurydzę, suszone pomidory i cebulkę prażoną. Dodać zmielone płatki owsiane i kukurydzę i dokładnie wymieszać. Formujemy kotlety i tak jak wyżej smażymy lub podpiekamy z obu stron w piekarniku.(Nie ma koniecznosci obtaczania w mące).

Z tych proporcji wychodzi około 4-5 sporych kotletów.
Tu jeszcze wersja bez towarzystwa bułki i spółki.

 Co jeszcze do burgera?
Dobra bułka. Do własnoręcznie robionej jeszcze nie doszłam, ale kupuję bardzo smaczne pszenno-żytnie w pobliskiej piekarni.

Sos.
Różnie. Co kto lubi. Domowy ketchup (akurat ten dostajemy od mojej mamy), musztarda, domowy sos czosnkowy, inny sos.

Warzywa.
Sałata- rzymska, lodowa. Ogórek, ogórek kiszony, czerwona cebulka, papryka.

Jeżeli ktoś ma ochotę (i nie jest na diecie wegańskiej oczywiście) to dodatkowo plaster sera żótego.


Bułki przekrajamy na pół i wrzucamy na chwilę do nagrzanego piekarnika, żeby się podpiekły. Na jednej z połówek można położyć plaster sera, żeby się rozpuścił. W tym samym czasie mogą zapiekać się nasze kotlety. Po wyciągnięciu, bułki smarujemy sosem, na to sałata, nasz kotlet, kolorowe warzywa i przykrywamy druga połówką. Kolejnośc właściwie dowolna. :)



I jeszcze frytki nie z ziemniaka, a z selera. Pieczone.
Zdania na ich temat są podzielone: albo się je uwielbia, albo nie znosi. Nam smakowały bardzo, wciągają tak jak frytki ziemniaczane. Chodzą plotki, ze można je jeść kilogramami.
Zasada robienia podobna jak z pieczonymi frytkami z ziemniaków, patrz TU- fast food-slow food.

Sporego selera obiermy, kroimy w słupki, przekładamy do miski i przyrządzamy marynatę: dodajemy 1-2 łyżki oliwy (w zależności od ilości selera), pół łyżeczki oregano, pół łyżeczki papryki ostrej, opcjonalnie dodatkowo pół łyżeczki pieprzu ziołowego- będą wtedy bardziej pikantne. Mieszamy dokładnie, tak aby wszystkie słupki były pokryte marynata i odstawiamy na pół godziny do lodówki.
Pieczemy ok. 30 min w piekarniku w 180 stopniach, od czasu do czasu przemieszając.


Spróbujecie?  


I jeszcze małe przypomnienie- do 15 lutego konkurs na blogu! Sprawdźcie tutaj:KONKURS 

czwartek, 6 lutego 2014

Placki ziemniaczano-selerowe oraz makaron ze słonecznikiem

Jakoś ostatnio mało obiadowych przepisów pojawiło się na blogu, dlatego dziś dwa: proste i smaczne.

Chyba już wpominałam kiedyś, że nie jestem zbytnią fanką placków ziemniaczanych. Trochę się to zmieniło, gdy odkryłam, że mogę je robić w sokowirówce (mieszając wióry z sokiem i skrobią , która osiadła na dnie) lub też w blenderze.

Aby urozmaicić zwykłe placki ziemniaczane - zróbmy je z selerem!

Potrzebujemy:
0,5 kg ziemniaków
3 nieduże selery
3/4 szklanki mąki pełnoziarnistej
2 łyżki oleju plus olej do smażenia
woda
sól, pieprz 
1 jajko z wolnego wybiegu-nie jest konieczne   LUB  3 łyżeczki zmielonego siemienia lnianego zmieszanego z gorącą wodą patrz TU

Ziemniaki i seler rozdrobniłam w blenderze (końcówka do siekania). Można również zetrzeć na tarce, wtedy ziemniaki puszczą sok i będziemy potrzebować mniej płynu. Przekładamy do miski, solimy i odstawiamy na chwilę. Następnie dodajemy jajko lub siemię lniane, mąkę, olej, przyprawy, mieszamy dokładnie a następnie podlewamy wodą, cały czas mieszając, aby uzyskać konsystencję placków.  Nakładamy dużą łyżką na patelnie z rozgrzanym olejem. Smażymy z dwóch stron do zarumienienia.
 LUB wersja zdrowsza- bez tłuszczowa
Pieczemy w piekarniku. Układamy na blaszce na papierze do pieczenia. Pieczemy z jednej strony ok. 10 minut i przekładamy na drugą. Z obydwu stron pieczemy do złotego koloru.



Makaron z sosem słonecznikowym

Taki sos podpatrzyłam u Matki Weganki- jest to właściwie śmietanka zrobiona z namoczonego słonecznika.

100 g łuskanych ziaren słonecznika

Słonecznik zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na 20 minut. Po tym czasie odlewamy starą wodę i zalewamy nową niedużo ponad poziom słonecznika. Miksujemy blenderem, dodajemy 2 szczypty soli, odrobinę soku z cytryny lub pół łyżeczki octu winnego. Miksujemy na gładką masę. Dla smaku dodałam płaską łyżeczkę przyprawy curry. Jeżeli jest zbyt gęste podlewamy wodą jeszcze trochę i miksujemy.

Gotujemy makaron, ja użyłam wstążek pełnoziarnistych, ale równie smaczny jest makaron orkiszowy oraz gryczany. Ugotowany makaron przełożyłam do głębokich talerzy i wymieszałam z różyczkami ugotowanego kalafiora oraz groszkiem (z puszki lub mrożony ugotowany) i polałam sosem. Na wierzchu można posypać ziarnami słoencznika.

Wybaczcie brak zdjęcia, ale gdy się robi obiad o 7 rano, a zaraz potem obiad do pudełka, no i w drogę, to zdarza się zapomnieć- postaram się dorzucić za jakiś czas!

Smacznego!

Przypominam o konkursie! Zapraszam!
http://wegebobo.blogspot.com/2014/01/ksiazkowy-konkurs.html