niedziela, 20 grudnia 2015

Koniec (?)

Kochani,
parę dni temu zamieściłam na fanpage'u bloga taki post:

     Jest to ostatni wpis na moim blogu, nie wiem czy tylko w tym roku czy w ogóle. Postanowiłam, że ZAWIESZAM bloga. 
Ponad 3,5 roku prowadzenia, zaczynałam, gdy mój składający właśnie literki Wegebobo miał chyba 16 miesięcy- dziś pieciolatek....Aż łza mi się w oku kręci, ale czuję, że muszę zdjąć z siebie pewien obowiązek, a czasami tak się czułam, bo zaczynałam posty, a nie mogłam ich skończyć.
Dziękuję wszystkim, którzy zaglądali do mnie przez ten czas- wiem, że są tu osoby, które były ze mną od początku, dopingowały mi na starcie.
Nie mówię, że to całkiem KONIEC, być może wrócę za pewien czas, aby napisać Wam o czymś jeszcze. Może jeszcze będziecie , co?
Fan page będzie działał dalej- więc "do przeczytania". Emotikon smile
Ściskam Was!


Umieszczam informację również tutaj, bo nie każdy odwiedza mnie na Facebooku. 
Nie odchodźcie jednak, będzie mi niezmiernie miło jak wpadniecie od czasu do czasu.

Życzę Wam spokojnych, rodzinnych świąt, odpoczywajcie i ładujcie baterie.
Ja mam taki zamiar. :)



piątek, 11 grudnia 2015

Konferencja Bliskości dzień 2

Już po pierwszym dniu Konferencji Bliskości miałam "dużą głowę". Wyobraźcie sobie jak ta głowa wyglądała po kolejnym dniu.

Zaczęło się lekko, ale bardzo motywująco.
Na początku Emilia Jaworska poprowadziła panel zatytułowany: "Tworzenie i prowadzenie placówki wsparcia rodziców". Inspirujący, choć bardzo krótki, bo zapewne na ten temat można by było powiedzieć wiele więcej i dłużej. Temat mi bliski, gdyż cały czas w mojej siedzi myśl o stworzeniu takiego miejsca w moim mieście. Może kiedyś, może kiedyś... .

"Prolaktacyjne inicjatywy w Twoim mieście - jak zacząć, skąd czerpać środki?" poprowadziła doula Julita Hypki. Pozyskiwanie środków na projekty jest kolejnym pomysłem na promowanie tematów "okołodziecięcych" i "okołorodzicowych". Często  to akcje prozdrowotne, które mają pozytywny wpływ na nasze społeczeństwo, warto więc szukać wsparcia w środkach publicznych. I najważniejsze: jest to możliwe. 

O "Opowieściach o karmieniu piersią. Przełamując bariery" opowiadała pomysłodawczyni i autorka Marianna Szymarek. Czytałam tę niewielką książeczkę jakiś czas temu, nawet kilka sztuk rozdałam tu i tam. Są to naprawdę niesamowite i piękne, nie raz bolesne, ale budujące opowieści o mamach karmiących- polecam- jeśli ktoś nie miał z nimi do czynienia jeszcze.

Marianna opowiadała o okolicznościach powstania projektu i trudach, ale i radościach jakie napotkała przy tworzeniu.

Gościem specjalnym był Lawrence Cohen- autor min. "Rodzicielstwo przez zabawę" (hit!) oraz "Siłowanki", a także "Nie strach się bać". Cudowny, cudowny, budujący, pozytywny, energetyczny wykład i odpowiedzi na pytania. Nie tylko się śmialiśmy, ale widziałam, ze nie tylko ja w pewnych momentach miałam w oczach łzy wzruszenia. Kilka kwestii, które sobie zanotowałam:

-fajnie jest mieć przyjaciela, z którym można pogadać na tematy rodzicowe (fajne są spotkania mam/tatów)
-dajcie dziecku pokierować zabawą, ono na pewno wynajdzie pomysły, my musimy po prostu poświęcić 100% swojego czasu przez kilka-kilkanaście minut
-"Connect before direct"- zanim zaczniesz wydawać polecenia, nawiąż relację z dzieckiem- wtedy polecenie ma całkiem inny wydźwięk- nie tylko dla dziecka, ale i dla Ciebie jako rodzica-może okaże się, że wcale ich wydawać nie musisz.
-WELCOME EVERY FEELING -witaj, przyjmuj każde uczucie swojego dziecka, każde
- gdy dziecko wpada w "nienazwany"szał nie wymagajmy, żeby zamiast tego z nami rozmawiało. Gdyby potrafiło nazwać swoje uczucia, to by to zrobiło.
-MINDFULLNESS-uważność. "Coś", co warto trenować każdego dnia, nie tylko z uwagi na rodzicielstwo: celowe zwracanie uwagi w obecnym momencie bez oceniania. Nic nie jest bardzo pilne, żyjemy teraz.
-"Sprawy, co do których mamy poczucie winy, to sprawy, które mogą być punktem startowym do zmiany". Self-compassiom- samo-współczucie, a także bycie dla siebie bardziej wyrozumiałym

"Rodzicielstwo bliskości jako element wspierania rozwoju integracji sensorycznej niemowlęcia"- bardzo bardzo ważny temat przygotowany przez Aleksandrę Cheręzińską- terapeutkę integracji sensorycznej. Ważny, bo rodzicielstwo bliskości to nie jakiś wymysł "eko-rodziców", a wspieranie rozwoju psycho-fizycznego dziecka. Filary rodzicielstwa bliskości przedstawione przez Searsów pomagają w rozwoju wszystkich zmysłów małego człowieka.

A. Cheręzińska zaznaczyła, że często niepokojące objawy zauważane przez rodziców, są bagatelizowane przez lekarzy pierwszego kontaktu, a dziecko przedstawiane jest w świetle 'ten typ tak ma". Często po latach okazuje się, że jednak jakiś problem był. Warte powtarzania rodzicom, szczególnie tym, którzy  nimi po raz pierwszy i wyczekują każdej nowej umiejętności malucha, aby nie przyspieszać rozwoju dziecka.
W dzisiejszych czasach istnieje tendencja do przestymulowania niemowląt i małych dzieci w zakresie wzrokowo-słuchowym, natomiast niedostymulowanie bodzców dotykowych, przedsionkowych i czucia głębokiego. Choć sądzę, że dzieci "chustowe" i masowane nie mają tych problemów.
Co jest ważne dla rozwoju? Różnego rodzaju aktywności i zabawa, prawidłowa pielęgnacja i atmosfera oraz poczucie bezpieczeństwa. Podsumowując, świetny wykład!

Niestety ostatniej części rozmów Agnieszki Stein o empatii nie dokończyłam, gdyż zbierałam się wcześniej do domu, ale już po pierwszy dniu obiecałam sobie zgłębienie tematu. Ze spotkania dla blogerów też nie skorzystałam i również bardzo żałuję.
Długa droga była przed nami, dużo czasu na przemyślenia. :) 

Rzeczy, które z konferencji nawiozłam do domu <3 font="">

Oraz kilka innych zdjęć:





Dziękuję za te świetnie, edukacyjno-budujące dwa dni w stolicy. Dobrą drogę wybrałam. W moim rodzicielstwie i życiu. :)





środa, 2 grudnia 2015

III Konferencja Bliskości dzień 1

Konferencja Bliskości już po raz trzeci odbyła się w Warszawie. Tym razem 28-29 listopada. Cieszyłam się ogromnie, że wezmę w niej udział po raz drugi. Byłam na pierwszej, jednodniowej jeszcze konferencji, a w zeszłym roku nie było mi dane dojechać ze względu na końcówkę ciąży.
Dla nas to nie lada wyprawa. Do Warszawy mamy ponad 500 km, więc był to 3 dniowy wyjazd. Dzięki mojemu mężowi mogłam uczestniczyć całą sobą. :)

Po co jechałam na 
Konferencję Bliskości?
Po wiedzę. Po naładowanie akumulatorów. Po kolejne inspiracje do pracy z ludźmi, tymi małymi jak i dużymi. Z nadzieją na mile spędzony czas, spotkanie ludzi, którzy widzą świat podobnie jak ja, ale i tych, którzy widzą go inaczej, spotkanie znajomych, wymianę doświadczeń. To wszystko się tam wydarzyło. Nie przewidziałam jednak, że wrócę z czymś jeszcze... . Chęcią i siłą, aby zadbać również, a może i przede wszystkim o siebie. 

Dalej jestem pod wpływem tych dwóch dni i ciężko mi zebrać myśli. Dobrze, że robiłam notatki.

DZIEŃ PIERWSZY

Zaczęło się lekkim, ale jakże pozytywnym tematem: blogi ojców w rodzicielstwie bliskości prowadzonym przez Marcina Perfuńskiego z supertata.tv. Powiem Wam, że byłam zachwycona. Przede wszystkim świetne i rzetelne przygotowanie tematu. Marcin przedstawił szerokie pojęcie rodzicielstwa bliskości ukazane przez ojców w ich tekstach. Cieszę się, że poznałam kilka nowych blogów. Mam nadzieję, że znajdę czas, aby na nie zaglądać:
www.naludzi.pl  www.tatawbudowie.pl     www.zuchpisze.pl    oczekujac.pl  www.blogojciec.pl (którego bardzo lubię, choć uważam, że ostatni tekst o szczepieniach nie jest fajny, ale jego blog niech pisze, co tam uważa :)).
Fajne jest spojrzenie facetów na rodzicielstwo, niekonieczne nazywają po imieniu "rodzicielstwo bliskości", ale możesz wyczuć, że ono tam jest. 

Pan 
Tomasz Chodkowski z firmy Medela. "Jak domagać się poszanowania praw do ochrony karmienia piersią".Niesamowite, że okazuje się, że w Polsce mamy naprawdę świetne prawo (w porównaniu do innych krajów), które chroni karmienie piersią, a jednak nadal tak często rozwiązaniem na problemy laktacyjne jest podanie mieszanki. W Polsce wydaje się ponad 100 mln złotych na refundację sztucznego mleka!
Dodatkowo podanie sztucznej mieszanki to interwencja medyczna, która powinna być odnotowana w karcie pacjenta.
A czy Ty będąc w ciąży wiedziałaś, że masz prawo do 30tu wizyt edukacyjnych położnej, które mogą się odbyć indywidualnie u Ciebie w domu?!
Pan Tomasz jak zwykle rzeczowy, konkretny, namawiający do działania. :)

Kolejny wykład Alicji Kost z mataja.pl- naukowego bloga o rodzicielstwie. Wykład miał na celu ukazanie naukowego spojrzenia na rodzicielstwo oraz pokazanie, że wyniki wielu badań naukowych są na korzyść rodzicielstwa bliskości- to nie jest tylko wymysł eko-rodziców, ale taki styl życia (bo nie chcę nazywać tego wychowaniem) ma sens. To taki "chwyt" dla niedowiarków, tych, którzy potrzebują naukowych dowodów- fajnie, ze Alicja podała przykład własnej osoby. Ja sama dużo polegam na intuicji, więc takie naukowe podejście do rodzicielstwa niekoniecznie jest mi bliskie. Ale lubię czytać na ten temat, otrzymywać argumenty naukowe i sama często ich używam podczas warsztatów z rodzicami.

Panel dyskusyjny z udziałem Agnieszki Stein, Moniki Szczepanik oraz Marty Sikorskiej zatytułowany 
Rozmowy bez przemocy - NVC a Rodzicielstwo Bliskości odebrałam bardzo osobiście i ze wzruszeniem nawet. Panel ukazał taką bardziej ludzką -powiedziałabym nawet- twarz czy też stronę porozumienia bez przemocy. Dla wątpiących to nie są wyuczone regułki jak rozmawiać z ludźmi. Nie są nawet to sformułowania, których używamy. Świetnie się ich słuchało.
Jestem wdzięczna Marcie Sikorskiej za powiedzenie, że "lubi swojego szakala". Ja chyba też. To nie jest tylko ta ciemna strona mocy. Myślę, że więcej osiągnę, gdy zacznę się bardziej wsłuchiwać w mojego szakala, niż gdy dalej go będę tłumić i obwiniać się za jego pojawianie się. (dla wtajemniczonych w porozumienie bez przemocy :)).

Sądzę, że wiele wyniosłam również z wykładu Agnieszki Stein na temat 
Empatii. Nadal mam w głowie ten temat. Tym bardziej, że wydaje mi się on szalenie ważny dziś, obecnie, wobec sytuacji na świecie chociażby. Jest kilka myśli przewodnich tego wykładu, nad którymi sama pragnę popracować. Życzę sobie i nam wszystkim, aby słowa Agnieszki, że jest w nas więcej empatii niż myślimy- były rzeczywistością.
  • jak ważna i trudna jest empatia do samego siebie
  • jesteśmy stworzeni do empatycznego myślenia
  • empatii możemy się nauczyć
  • nie myślmy tylko w kategoriach "dobre i złe"
Obszernie o wykładzie hiszpańskiego pediatry Carlosa Gonzaleza napiszę na stronie www.wegeblw.pl jak tylko znajdę trochę czasu.

Kilka zdjęć z pierwszego dnia (wybaczcie, ale aparat został w domu).










To tyle na dziś, część druga wkrótce.




poniedziałek, 16 listopada 2015

Pudding z nasion chia

Kręcił się wokół mnie pudding z nasion chia, ale jakoś nie miałam okazji nasion zakupić.
Ostatnio wpadły mi w ręce w sklepie ze zdrową żywnością.

Nasiona chia- szałwii hiszpańskiej są u nas coraz bardziej popularne.
Dodatkowo te małe nasionka są według literatury niesamowicie odżywcze. Znalazłam informacje, że nasiona chia :

  • są źródłem kwasów omega-3 i 6 (jednak organizm ludzki nie radzi sobie z przetworzeniem ich na DHA- które jest tak ważne dla zdrowia)
  • są źródłem minerałów, witamin i przeciwutleniaczy takich jak: witaminy z grupy B oraz witamina E, wapń, fosfor, magnez, żelazo, cynk i niacynę. Warto tu zwrócić uwagę na dużą zawartość wapnia. W 28 g zawartość to aż 18% ZDS (dziennego zapotrzebowania).
  • zawierają flawonoidy- przeciwutleniacze
  • korzystny błonnik roślinny, który wspomaga pracę układu trawiennego
  • zawierają łatwo przyswajalne aminokwasy- ważne dla organizmu
Pudding należy zacząć przygotowywać kilka godzin wcześniej lub poprzedniego wieczoru, gdy przygotowujemy go na śniadanie.
Do miseczki wlewam szklankę mleka roślinnego (ja użyłam ryżowego tutaj), dodaję 2 łyżki nasion chia oraz garść wiórek kokosowych. Mieszam, a następnie wkładam do lodówki na 3-5 godzin lub na noc. Po tym czasie wyciągam, delikatnie mieszam, gdyż część nasionek opadła na dno. Dodajemy dowolne owoce i dodatki, można dodać jakieś słodziwo jak miód . U mnie tak: nerkowce,
granat i łyżeczka miodu.
Pożywne śniadanie gotowe!



Źródło informacji:
 http://www.naturalna-medycyna.com.pl/nasiona-chia-10-wlasciwosci-zdrowotnych-nasiona-chia.html
www.nasionachia.pl

poniedziałek, 2 listopada 2015

Sos serowy bez sera i zapiekanka

Wiele osób nie jest w stanie przejść na dietę wegańską między innymi z powodu wielkiego przywiązania do sera żółtego. Myślę, że mogę się zaliczyć do tej grupy osób. :)
Choć sami wiele go nie spożywamy, to czasami mamy ochotę na pizzę z ciągnącym się serem- no bo jak inaczej? No właśnie- okazuje się, że ser żółty uzależnia.

Tymczasem dr Joel Fuhrman umieścił ser żółty na swojej liście produktów szkodzącym dzieciom (min. dlatego, że zawiera dużo tłuszczów nasyconych) oraz zaleca znaczne ograniczenie produktów mlecznych w codziennej diecie.

Jeżeli macie ochotę na pizzę z serem, zapiekankę lub makaron z sosem serowym wcale nie musicie z niego rezygnować. 
To nie jest jakieś wielkie okrycie, choć może nie wszyscy je znają. Zróbmy sobie wegański ser z ....ZIEMNIAKA!

Ale zanim do niego dojdziemy, przygotujemy taką oto zapiekankę warzywną z dynią w curry.

Potrzebujemy:

8 średnich ziemniaków
2 marchewki
pół średniego selera
kawałek wydrążonej i obranej dyni (ok. 300-400 g)

olej kokosowy
2 łyżeczki przyprawy curry

Ziemniaki, marchew i seler dokładnie czyścimy i gotujemy "w mundurkach". Dynię kroimy w kostkę/ kawałki- jak wolimy. Na patelni podgrzewamy łyżkę oleju kokosowego, wrzucamy curry i chwilę podsmażamy. Wrzucamy dynię, dokładnie mieszamy, a następnie pozwalamy jej się chwilę podsmażać w przyprawie (5-10 minut). Co jakiś czas mieszamy. Ściągamy z ognia.
Gdy warzywa już będą w miarę miękkie (można sprawdzić widelcem), odlewamy wodę i obieramy ze skórki i kroimy w plastry (kroimy wszystko oprócz 3 ziemniaków, które użyjemy później).
Formę na zapiekankę/ brytfankę smarujemy oliwą a następnie układamy plasterki ziemniaka, selera i marchewki. Na wierzchu układamy dynię w przyprawie curry.

I teraz sos serowy:

3 obrane, ugotowane ziemniaki
1 posiekana, podsmażona cebula lub 2 łyżeczki suszonej cebulki
3 łyżki płatków drożdżowych nieaktywnych
mleko sojowe/inne roślinne

Banalnie prosty sos: ziemniaki, cebulkę i płatki drożdżowe miksujemy blenderem na jednolitą masę. Dolewamy mleko sojowe/ roślinne- ok 10 łyżek. Gęstość dobieramy w zależności do czego potrzebujecie "sera". W zapiekance może był troszkę mniej gęsty. Jeżeli sos jest za gęsty dolewamy jeszcze płynu i ponownie blendujemy. 

Nasz sos nakładamy na wierzch na dynię. Zapiekankę pieczemy w piekarniku w 200 stopniach około 30 minut. Czas pieczenia możecie dostosować do twardości dyni. Czasami dynia potrzebuje trochę wiecej czasu, żeby być miękka (jeżeli chcecie mieć miękką dynię). Ja dynie uwielbiam twardszą również. 



Zdecydowanie pyszny obiad, zdecydowanie warto go wykonać!
Smacznego!




wtorek, 27 października 2015

Muffiny z cukinii

Pyszne muffiny kokosowe pojawiły się na warsztatach BLW, które ostatnio organizowałam. Zasmakowały też gościom, którzy odwiedzili mnie dzień wcześniej: tym mniejszym i większym.
Dlatego przepis wskakuje na bloga.
Pamiętajcie: muffiny to taki super przepis, że zawsze można go zmodyfikować pod siebie, dodając różne dodatki takie jak rodzynki, nasiona itp. 


Potrzebujemy:
2 nieduże cukinie
1,5 szklanki wiórek kokosowych
1 szklanka mąki pełnoziarnistej pszennej
0,5 szklanki mąki pszennej
0,5 szklanki mąki gryczanej
1 opakowanie (duży kubek) gęstego jogurtu naturalnego
1 jajko
2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
mniej niż 0,5 szklanki oliwy z oliwek, innego oleju roślinnego
słodziwo: 10  suszonych daktyli wcześniej zalanych 0,5 szklanki wrzątku lub 5 łyżek stewii w proszku


Cukinie ścieramy na tarce o grubych oczkach. W misce mieszamy mąki, wiórki kokosowe, proszek do pieczenia. W drugiej misce łączymy jogurt z jajkiem i oliwą. Daktyle wraz z wodą miksujemy blenderem i dodajemy do płynnych składników. W jednym naczyniu łączymy cukinie, suche składniki i mokre. Bardzo dokładnie mieszamy. Masę przekładamy do papilotek/ foremek. Pieczemy ok 20-25 minut w 180 stopniach (nagrzanym wcześniej piekarniku).



P.S. Jeżeli zamiast zmiksowanych daktyli chcecie użyć jakiegoś słodziwa w proszku, to raczej będzie trzeba dodać jeszcze troszkę wody lub mleka roślinnego.

Smacznego!


czwartek, 15 października 2015

O współspaniu.

Ostatnio o współspaniu (co-sleepingu) mówi się tu i ówdzie.

Polecam Wam przeczytać wpis na cudownym bliskościowym blogu Zamotani.pl.
(oraz wspis o współspaniu rodzeństwa- http://zamotani.pl/co-sleeping-rodzenstwa/).

Kilka dni temu w szerokooglądanym programie śniadaniowym w cyklu "Niedoskonała mama", pewna pani psycholog tłumaczyła jak rodzice mogą oduczyć usypiania dziecka na rękach. 
Rodzice typ wrażliwców (? a może po prostu normalni, empatyczni rodzice) podświadomie czuli, że płacz dziecka przy zasypianiu/ budzeniu się w nocy nie jest dobry, a mimo wszystko odczuwali też ogromne poczucie winy, że pozwalają dziecku na to, że nie zasypia samo.  Dlaczego wzbudza się w rodzicach takie uczucia? Dlaczego powszechnie uważa się, że dzieci powinny spać same, w osobnych pokojach?
Dlaczego według pani psycholog ogromnym sukcesem owych rodziców było to, że przenieśli swoją 8mio miesieczną córeczkę do osobnego pokoju, pokazując gdzie jest jej miejsce?

Zawsze trochę mi szkoda moich koleżanek- mam, które tak zaciekle dążą do tego aby dziecko zasypiało SAME, w swoim łóżeczku, tracąc na to wiele energii i wiele czasu. Czasami też wśród moich znajomych są mamy, które wstydzą się tego, że dziecko z nimi śpi, choć "powinno" już spać samo... . Wszystko to presja społeczeństwa na jakąś dziwną niezależność i samowystarczalność już od maleńkości... .

UWAGA! Uważam, że każde dziecko jest inne i każdy rodzic też. Jeżeli jest to dla Ciebie strasznie niewygodne, budzisz się co pół godziny, mąż strasznie narzeka (tu kwestia sporna- ale ok), że spać nie może, to nie musisz spać ze swoim dzieckiem, ale pamiętaj, że:
       TWOJE DZIECKO MA PRAWO Z TOBĄ SPAĆ, BO MA PRAWO CZUĆ TWOJĄ                     BLISKOŚĆ I CZUĆ SIĘ BEZPIECZNIE.


Moje dzieci spały i śpią z nami.
Jest to zgodne z naszymi przekonaniami i instynktem. Jest to dla nas normalne, że właściwie o tym nie rozmawiamy.

Ze Starszym było tak, że ambitnie odkładam go do łóżeczka przez pierwsze kilka tygodni, czyli budziłam się, nie spałam po kilka godzin w nocy. Później stwierdziłam, że nie wiem po co to robię, bo najlepiej nam gdy jesteśmy blisko siebie.
Z Młodszym zainwestowaliśmy w łóżeczko dostawne (najlepszy zakup ever) z racji niedużej powierzchni spania na naszym narożniku, a gdy z tego łóżeczka wyrósł zasypia w pokoju obok (też z racji tego, że mamy niedużą przestrzeń mieszkalną), a później ląduje z nami w naszym łóżku.

Nie, nie boję się, że się przyzwyczai i będzie spał z nami do 18stki. :)
Starszy w pewnym momencie, około 3 roku życia, zdecydował, że chce zasypiać i spać sam (wcześniej zasypiał u siebie i w nocy do nas przychodził). Po jakimś czasie mu przeszło i chętnie angażuje nas w swoje chwile przed zaśnieciem. Wędruje do nas czasami jeszcze w nocy- szczególnie wcześnie nad ranem. Lubi wcisnąć się między nas, zająć miejsce obok brata... .

Czy Ty lubisz sama spać? Czy czujesz się bezpiecznie, gdy ktoś jest obok?
Nie miej z tego powodu poczucia winy. Tak zostaliśmy skonstruowani, że bliskość daje nam poczucie bezpieczeństwa- to normalne.
Jak Ty lubisz zasypiać? Czy fajnie jest położyć się spać rozżalona, zdenerwowana smutna? 

Normalnym jest też to, że dziecko potrzebuje Ciebie. Gdy przebudzi się w nocy w ciemnym, cichym pokoju nie "pomysli" wszystko jest ok, oni są w drugim pokoju, rano się z nimi zobaczę. Hmm...to nie takie łatwe. Maluch żyje chwilą- tu i teraz. Budząc się, pragnie zaznać tego poczucia bezpieczeństwa, które dajecie mu Wy- bliscy. To nie jest uzależnienie, to miłość. :)

Droga mamo, drogi tato- może to przeczytasz...
To normalne, że Maluch chce się przytulić do Ciebie w nocy i dalej spać wtulony w Ciebie.

Dziecko Tobą nie manipuluje. To że uspokaja się, gdy weźmiesz je na ręce, gdy się przebudzi nie jest manipulacją- to biologia, to instynkt.

Gdy ktoś pyta się Ciebie, czy maluch nadal śpi w swoim pokoju, bo to już najwyższa pora, możesz odpowiedzieć: "Tak moje dziecko śpi w swojej sypialni..." (że z Wami- dodawać nie musisz).

Dziękuję czytelnikom za zdjęcia fajnych śpiochów!





czwartek, 8 października 2015

Kotleciki soczewicowo-ziemniaczane z komosą ryżową

Jesień chyba zawitała do nas. Mimo słońca czuć chłody, poranki okropnie zimne, a i dni takie krótkie.

Dziś propozycja na szybkie kotleciki w sam razu do jesiennego obiadu.

Potrzebujemy:
1/2 szklanki soczewicy czerwonej
1/2 szklanki komosy ryżowej
2  średnie ugotowane ziemniaki
łyżka oliwy
przyprawy: mieszanka przypraw (np. pieprz ziołowy- pół łyżeczki), odrobina papryki słodkiej/ostrej
mąka pszenna pełnoziarnista do obtoczenia kotlecików
olej kokosowy do smażenia

Soczewicę oraz quinoę (komosę ryżową) zalewam wodą trochę ponad poziom  i gotuję ok. 20 minut, aż soczewica zmięknie a woda wyparuje. W razie potrzeby odcedzam resztę wody. Odstawiam do ostygnięcia. Następnie dodaję dwa ziemniaki i całość ugniatam ugniataczką do ziemniaków. Dodaję oliwę, przyprawy i dokładnie mieszam. Formuję nieduże kotleciki, obtaczam je w mące i smażę krótką chwilę na rozgrzanej patelni z olejem kokosowym.

Są super delikatne, fajne dla malucha i dorosłego.
u nas zniknęły bardzo szybko mimo całkiem sporej porcji.


SMACZNEGO!

poniedziałek, 5 października 2015

Ogólnopolska Konferencja Noszenia Dzieci

Nie było mnie tu ponad miesiąc i być może wypadałoby, żebym wpadła z jakimś przepisem....ale nie. Dziś coś innego. Wrzesień/październik to miesiące intesywne jeżeli chodzi o wydarzenia bliskościowe. Warsztaty, Tydzień Bliskości, Konferencja Bliskości... Uff dużo tego. W tym roku miałam możliwość uczestniczyć również w I Ogólnopolskiej Konferencji Noszenia Dzieci. Kibicowałam organizatorce od początku i po prostu nie mogło mnie tam zabraknąć!

Konferencja odbyła się 26 września w Poznaniu. Na konferencji pojawili się nie tylko doradcy chustonoszenia, specjaliści, ale również miłośnicy chustonoszenia i chust.

Już od samego rana rozpoczoczął się panel wykładów i dyskusji.
Tematy były bardzo różnorodne. 
Pierwszy wykład dotyczył rodzajów splotów w chustach tkanych oraz ich właściwościach.

Kolejny wykład wygłoszony przez fizjoterapeutkę NDT Bobath p. Szeligę, dotyczył prawidłowej pielęgnacji niemowląt w pierwszym roku życia dziecka. Na wykładzie zostały omówione prawidłowe i nieprawidłowe odruchy u niemowląt. Bardzi ważną część wykładu było omówienie jak nieprawidłowa pielęgnacja (podnoszenie, noszenie) opiekunów może wpłynąć na tworzenie się nienaturalnych odruchów, postaw i jak zaburza prawidłowy rozwój. W kontekście chustonoszenia przypomniało to nam, że nosić w chuście należy dobrze, z dbałością o szczegóły i uważnie. 

Po krótkiej przerwie kawowej odbył się panel dyskusyjny na temat kangurowania. W tym czasie wzięłam udział w warsztacie praktycznym wiązania chusty długiej z pomocą kółek z gościem specjalnym, Melanie Konswal z Carry In Style, która przyleciała specjalnie do nas z Holandii. Bardzo fajny, motywujący warsztat, aby próbować nowych wiązań.

Po przerwie obiadowej w roli głównej wystąpili tatusiowie noszący (swoje maluchy w chustach oczywiście). Ciekawa dyskusja pokazała męskie spojrzenie na świat chustonoszenia, które jak się okazuje - tak ja to odczułam- wcale nie tak bardzo różni się od naszego. I choć tatusiowie może tak łatwo nie świrują na punkcie chust, to zdarza im się to również.

Ostatnim tematem było chustonoszenie w warunkach trudnych takich jak samotne rodzicielstwo czy depresja poporodowa. Temat utwierdził mnie w przekonaniu, że jako doradca chustonoszenia nie przychodzę do ludzi tylko z chustą, ale też często ze wsparciem, dobrym słowem, podbudowaniem.

Oprócz wykładów na uczestników konferencji czekały stoiska producentów chust i nosideł miękkich, akcesoriów okołochustowych, wydawnictwa Mamania, a także takie atrakcje jak konkursy z nagrodami (które jakimś cudem przegapiłam :(), oraz niespodzianki od sponsorów min. nosidła i chusty dla doradców.


Takie wydarzenia dają mi zawsze mnóstwo energii do dalszej pracy- nie tylko z ludźmi, ale i nad sobą. To nie tylko poszerzanie wiedzy i kompetencji, ale również świetna okazja na spotkanie znajomych z "branży", z forów internetowych, wcześniej poznanych doradców.


A teraz trochę zdjęć:






 Jeszcze raz ogromne gratulacje i podziw dla organizatorów!
Szczególnie dla Magdy- pomysłodawczyni z Akademia Chustonoszenia Lulamy. To co? Widzimy się za rok? 

P.S. A jakbyście chcieli zobaczyć fajną fotorelację z wydarzenia, to wejdźcie tu: 
http://haniachcepatyka.pl/2015/09/ogolnopolska-konferencja-noszenia-dzieci-fotorelacja/



niedziela, 30 sierpnia 2015

Gołąbki wegetariańskie.



To chyba najbardziej praco- i czasochłonny przepis na tym blogu. Taka oto zachęta. :)
Ale mimo wszystko wypróbujcie, bo czeka Was pyszny obiad.
Przy farszu do gołąbków można eksperymentować z dodatkami, kaszami itp. U nas było tak:

Farsz:
ryż (użyłam ryżu do risotto ok. 250 g)
kasza jaglana 250 g
2 cebule
3 papryki (ja użyłam jasno żółtej)
ok. 250 g pieczarek
puszka kukurydzy

1 główka kapusty

dodatkowo przyprawy: sól, pieprz, garam masala, pieprz ziołowy, oliwa

1. Gotujemy ryż i kaszę aż wyparuje cała woda.

2. Cebulę siekamy, paprykę i pieczarki kroimy drobno. Na patelni rozgrzewamy oliwę wrzucamy cebule i paprykę i podduszamy przez kilka minut. Następnie dodajemy pieczarki i dalej podduszamy, dodajemy odrobinę soli i pieprzu. 



3. Do warzyw dorzucamy  odcedzoną kukurydzę a następnie ryż z kaszą. Całość dokładnie mieszamy, a na koniec dodajemy pół  łyżeczki pieprzu ziołowego oraz płaską łyżeczkę garam masali- mieszamy. Odstawiamy.



Przygotowujemy kapustę.

1.Główkę kapusty oczyszczamy z wierzchnich, uszkodzonych liści (nie wyrzucamy ich), wkładamy główkę kapusty do gotującej się w dużym garnku wody. Jeżeli nie macie tak dużego garnka można włożyć do mniejszego a górę przykryć drugim garnkiem.
Kapustę gotujemy ok. 20 minut, aż liście zmiękną i będą łatwo odchodzić.

2. Wyciągamy pojedynczo liście. Ścinamy nerw z wierzchu (nie wycinamy). Na rozłożony liść nakładamy dwie łyżki farszu, ściskamy, aby się "zbił", a następnie zawijamy gołąbka.

3. Gołąbki układamy w nasmarowanej tłuszczem i wyłożonej wierzchnimi liśćmi, które zostały przed gotowaniem formie/ naczyniu szklanym żaroodpornym (najlepiej takiej, która ma też przykrycie). 
Układamy je ciasno jeden obok drugiego. 

4. Do naczynia wlewamy trochę wody, tak aby przykryć dobrze dno. 
Pieczemy w 200-220 stopniach z przykrytą górą: można przykryć liśćmi kapusty jeżeli zostały. Pieczemy tak około godziny, żeby liście stały się całkiem miękkie.



Przygotowujemy sos w międzyczasie:

1 kartonik przecieru pomidorowego
2 łyżki koncentratu pomidorowego
2 ząbki czosnku
2 łyżki oliwy z oliwek
przyprawy: papryka słodka/ostra, pieprz ziołowy

W garnuszku mieszamy przecier pomidorowy, dolewamy niecałą szklankę wody, dwie łyżki koncentratu i chwilę podgrzewamy. Dodajemy następnie sprasowany czosnek, oliwę i przyprawy. 

Po godzinie wyciągamy naczynie, gołąbki zalewamy sosem i wstawiamy jeszcze na trochę do piekarnika.

I to wszystko. Ufff- dacie radę! 





niedziela, 16 sierpnia 2015

Lody truskawkowe super szybkie.

Upały powoli dają się już we znaki i każdy chłodzi się wszelkimi możliwymi sposobami.

Dziś u nas lody truskawkowe z mleka kokosowego.

Potrzebujemy:

1 puszka schłodzonego w lodówce mleka kokosowego
kilka garści mrożonych truskawek
4-5 suszonych fig

Figi zalewamy wcześniej wrzątkiem i odstawiamy na około godzinę. Po godzinie przekładamy do naczynia oddzieloną, twardą część mleka kokosowego. Dodajemy zamrożone truskawki oraz namoczone, pokrojone figi. Całość dokładnie miksujemy w blenderze kielichowym lub ręcznym. Zajadamy od razu, wtedy mają fajną, gęstą konsystencję sorbetową. Można też przełożyć do foremek do lodów na patyku i schować do zamrażarki na jakiś czas.




Smacznego, chłodnego!

środa, 5 sierpnia 2015

Zdrowe dzieciaki.


To miał być wpis recenzencko-polecający, ale zacznę trochę inaczej.
Wpis powstaje trochę pod wpływem emocji, choć musiałam się przespać z tą myślą.
Nie, nie jestem "jedzeniowym terrorystą" i generalnie często mam taką myśl, że "Twoje dzieci, Twoja sprawa". Nie odciągam mojego dziecka za rękę, gdy ktoś częstuje go czymś, czego wolałabym by nie jadł, nie wytykam koleżankom ich wyborów, ale Rodzicu!: to co dziecko je naprawdę wpływa na jego zdrowie. I chociaż wpływu niezdrowego odżywiania niekoniecznie doświadczą tu i teraz, od razu nie wylądują u lekarza czy w szpitalu. Tak, jest to ważne.
Skąd te emocje?
Spędzamy bardzo dużo czasu, na podwórku, na placu zabaw, wśród innych dzieci. Ot, takie podwórkowe dziecko mam. I obserwuję jak ogromną ilość syfiastego jedzenia ląduje w tych małych brzuchach. Nie są to niestety sporadyczne sytuacje, a ilości, które dzieci zjadają między zwykłymi posiłkami: od dwóch paczek chipsów, gazowanych napoi, paczek żelków, wata cukrowa w pudełku (!), czekoladki, kinderki... .

Jest mi też po prostu bardzo smutno.
Wiele dzieci nie otrzymuje zdrowych nawyków żywieniowych. Naprawdę nie widuję dzieci jedzących owoców. Ja sama otrzymałam taki fantastyczny pakiet od mojej mamy i wiem o ile mi łatwiej z taką wiedzą, z takim smakiem i przyzwyczajeniami- mam nadzieję, że moim dzieciom też będzie łatwiej.
Ważne! Przykład idzie z góry. Dzieci przyjmują wzorce żywieniowe od rodziców. Co więcej, badania wykazują, ze dorośli często sięgający po owoce i warzywa, spożywali je w dużych ilościach w dzieciństwie. (Furhman, s.159)

Rodzice wydają ogromne sumy pieniędzy miesięcznie na takie śmieci. Nie, nie powinnam zaglądać komuś do portfela, ale spójrzcie. Często słyszę czy też czytam: nie stać mnie na ekologiczne jedzenie. Serio? Możemy porównać ile kosztują zdrowe (niekoniecznie eko) półprodukty, a gotowe słodycze... .

"Jesteś tym, co jesz". To co spożywamy tworzy nasze komórki, tkanki, nasz organizm. Nie chcę, żeby moje dziecko było paczką chipsów (no dobra chipsami bez paczki), cukru, niezdrowych tłuszczy i chemicznych dodatków.

Teraz przechodząc od emocji do konkretów... .
Niezdrowa dieta szkodzi zdrowiu Twojego dziecka.
Jeżeli potrzebujecie badań naukowych, aby się o tym przekonać, odsyłam do książki dr Joela Fuhrmana "Zdrowe dzieciaki". W książce znajdziecie mnóstwo odnośników do badań, które ukazują skutki niezdrowej diety, również te długoterminowe.



Autor zajmuje się się między innymi:
- szkodliwymi tłuszczami trans
- nadmiernym spożyciem soli i białka pochodzenia zwierzęcego
- "antybiotykowym błędnym kołem"
- leczeniem chorób wieku dziecięcego poprzez zdrową dietę
 a także potencjalnym rozwojem nowotworów w późniejszym życiu, chorobami serca.

Dr Fuhrman podaje również takie informacje jak:

  • źródła wapnia inne niż mleko i sery
  • jak chronić się przed pestycydami i chemią w żywności
  • "Parszywa dwunastka" niezdrowych produktów w diecie dziecka
  • 5 produktów szczególnie wzbogacających dietę
  • przykładowe jadłospisy całodzienne na podstawie jadłospisu własnej rodziny
  • przepisy na przekąski, obiady oraz śniadania
  • jak przejść z małowartościowej diety na dietę bogatą i odżywczą




Polecam, jedzcie zdrowo :)

piątek, 31 lipca 2015

Konkurs na FB

Kochani, trochę z opóźnieniem spieszę Wam napisać, że na moim fp fejsbukowym jest minikonkurs, w którym nagrodę (zestaw zdrowych przekąsek) sponsoruje sun.sklep.pl. Macie czas do 1 sierpnia do końca dnia.

Coś dla rodziców jedzeniowych brudasków. Zajrzyjcie :)


sobota, 18 lipca 2015

Tygodniowy jadłospis śniadaniowy dla całej rodziny


Macie czasami tak, że wstajecie rano i pierwsza myśl jaka Wam towarzyszy "Co by tu zrobić na śniadanie?". Jeszcze do niedawna Starszy budził się ze słowami "Głodny jestem" na ustach....teraz już tak nie ma, więc mam więcej czasu do namysłu. :)
Śniadania jemy wszyscy razem i jemy zazwyczaj to samo. Oto kilka podpowiedzi dla Was, co można przygotować dla całej rodziny. Postanowiłam przez cały tydzień spisywać, co jedliśmy na śniadanie (z fotografowaniem jest z reguły gorzej, bo tego to już Starszy nie wytrzyma).


Poniedziałek
Bezglutenowy budyń truskawkowy na mleku sojowym

Wtorek
Placuszki orkiszowo-gryczane z jagodami 
Placuszki robione "na oko", ale mniej więcej tak to leciało:1,5 szklanki mąki orkiszowej, 0,5 szklanki mąki gryczanej, kilka łyżek oleju kokosowego w postaci płynnej, pół łyżeczki sody oczyszczonej, mleko roślinne, jagody-4 garści. Smażone na odrobinie oleju koksowego, a kolejne porcje już beztłuszczowo.

Środa
Jaglanka z gruszką 
To nasza ulubiona jaglanka. Kaszę jaglaną gotuję na wodzie w proporcji 2:1, dodaję jedną obraną i pokrojoną gruszkę. Wszystko razem gotuję, a następnie blenduję. Można podać z syropem klonowym lub syropem owocowym.

Czwartek
Owsianka "nocna"
Znacie? Przed spaniem do słoika wrzucamy płatki owsiane, zalewamy mlekiem roślinnym, dodajemy dodatki: orzechy, owoce (ja dodałam mrożone porzeczki i migdały). Następnie zakręcamy słoiki, robimy "shake it, shake it" -porządnie potrząsamy i wstawiamy na noc do lodówki. Rano mamy gotową owsiankę.

Piątek
Twarożek ze szczypiorkiem i świeżym ogórkiem
Czy wiecie, że nasz szczypiorek w twarożku daje szybkość? :D

Sobota
Kanapki z chleba orkiszowego z awokado lub pastą warzywną ala paprykarz

Niedziela
Owsianka z jabłkiem i gruszką z malinami
Płatki owsiane gotuję w mleko ryżowym z kawałkami gruszki i jabłek. Dokładnie mieszając gotuję przez kilka minut. Maliny kładę na wierzch po przełożeniu na miseczki.

Macie jakiś hit śniadaniowy? Co lubicie robić? Jajecznica się nie liczy. :D


czwartek, 9 lipca 2015

Po miesiącu naszego BLW-owania



Od początku, czyli od pierwszych myśli o rozszerzaniu diety, byłam przekonana, że chcę najmłodszemu zaserwować BLW czyli baby-led weaning.

Dla niewtajemniczonych BLW (polskie tłumaczenie Bobas Lubi Wybór) to naturalne rozszerzanie diety dziecka o produkty stałe, które pozwala na naukę samodzielnego jedzenia już od pierwszych momentów styczności z nowym pokarmem.

Dlaczego wybrałam własnie BLW?
- bo jest to naturalne. Po 6stym miesiącu maluch jest już gotowy na otrzymywanie normalnych, stałych porcji a nie papek. Wykształca się u niego odruch żucia, maluch chwyta pokarmy i samodzielnie wkłada je sobie do buzi;
- bo jest to prostsze. Wbrew pozorom, jestem trochę leniwa :) Nie lubię nadprogramowej pracy, skoro mogę mieć jej mniej. Robię prawie to samo dla całej rodziny i każdy jest zadowolony. Możemy jeść razem, ja mogę jeść w tym samym czasie co mój maluch;
- chcę, aby moje dzieci miały wybór, wyrabiały sobie swój smak i gust, jadły to co zdrowe i jadły to chętnie;

Zaczęliśmy, gdy najmłodszy miał ok. 6,5 miesiąca. Byliśmy na wakacjach i sięgnął on po brokuła, skierował go ku buzi i zaczął go jeść. To był cudowny widok. Maluch nie siedział wtedy jeszcze ani nie siadał, a ja wyjątkowo trzymałam go na kolanach. Widząc tą gotowość- jak wrócilismy z wakacji włączyłam go do naszych posiłków- siedział on wtedy jeszcze na moich kolanach. Jakoś dwa tygodnie po tym sam usiadł. Sadzałam go z nami głównie w porze obiadu, czasami też śniadania, dając mu okazję do spróbowania np. jaglanki. Czasami dostaje też owoce. Ostatnio jadł sam jagody!
Jestem zachwycona! Nie martwię się tym, czy je odpowiednią ilość, bo je nadal mleko z piersi i to na pewno zaspokaja jego wszystkie potrzeby.

Co widzę po ponad miesiącu pierwszych posiłków:
- najmłodszy uwielbia siadać do krzesełka i jeść
- próbował już różnych rzeczy i widzę co lubi bardziej a co mniej, chociaż tak naprawdę niczego do tej pory całkiem nie odrzucił
- mój starszy zerka na młodszego i też chętniej je
- dzieci są niesamowite: gdy młodszy ma w buzi za duży kawałek lub też kawałek, który mógłby być potencjalnie niebezpieczny, po prostu go wypluwa
- ani raz się nie zakrztusił
- mleczko mamine uwielbia dalej tak samo




Bardzo żałuję, że Starszy WegeBobo zaczął jeść z nami, normalne jedzenie dopiero po 9 miesiącu życia, że męczyłam się z tymi papkami i innymi takimi łyżeczkami. Lepiej jednak późno niż później. Ale tak to już jest, że pierwsze dziecko to często nasz "króliczek doświadczalny", a drugie czy też kolejne może z tego naszego doświadczenia korzystać. 

A jakie Wy macie doświadczenia z początkami? Czy analizując po czasie zrobilibyście to inaczej?