wtorek, 19 maja 2015

Pizzerinki gryczane ze szparagami i pieczarkami

Pizzerinki gryczane to pomysł na szybki obiad bądź kolację, alternatywa do zwykłej pizzy.



Potrzebujemy:

1,5 szklanki mąki gryczanej
1 szklanka mąki pszennej
niecałe 0,5 szklanki oleju roślinnego
łyżeczka cukru
ok. 30 g drożdży

20 dkg pieczarek
kilka sztuk zielonych szparagów
0,5 szklanki przecieru pomidorowego
oliwa do podsmażenia

dodatkowo, opcjonalnie: bazylia suszona, sos ajvar

Ciasto na pizzę przygotowuję tak jak w podstawowym przepisie: TU. Drożdże rozrabiam z 3 łyżkami mąki pszennej. Natomiast resztę ciasta przygotowuję z 1,5 szklanki mąki gryczanej i 1 szklanki mąki pszennej (tak jak w przepisie wyżej).

Pieczarki myję dokładnie, kroję w mniejsze kawałeczki i podduszam na oliwie. Na koniec odcedzam wodę. Szparagi myję, odcinam "zdrewniałe" końcówki, kroję na kawałki i podgotowję ok. 3 minuty w niewielkiej ilości wody.
Do przecieru pomidorowego dodaję łyżeczkę bazylii.

Gdy ciasto wyrośnie, dzielę je na 5 części i na posmarowanej oliwą blaszce formuje 5 okrągłych placków. Na każdy placek nakładam przecier pomidorowy a następnie rozkładam po równo pieczarki i szparagi.

Całość pieczemy ok. 20 minut w 200 stopniach.

Zajadamy np. z ajvarem ( sos z papryki i bakłażana).

Jaki macie stosunek do pieczarek w jadłospisie dzieci? Czy podajecie? Czy traktujecie jak grzyby leśne i nie podajecie? Czy dzieciaki lubią? Jestem ciekawa.

niedziela, 17 maja 2015

Zamiast cukru. Czym słodzić? cz.1.

Słodki smak towarzyszy nam już od urodzenia. W końcu mleko mamy jest słodkim pożywieniem- nic więc dziwnego, że dzieci tak uwielbiają słodkości, kojarzą się one z czymś przyjemnym.

Już jakiś czas temu postanowiliśmy zrezygnować z białego cukru. Gościom do słodzenia proponuję brązowy cukier trzcinowy jednak wcale nie jest taki zdrowszy) lub ksylitol. Do wypieków, deserów i innych słodkości wybieramy inne "słodzidła". Uwierzcie, że pod odstawieniu cukru smak się zmienia, wiele rzeczy staje się niesamowicie za słodkie i unikanie go wychodzi nam na zdrowie.
I wcale nie jest tak jak wcześniej mówiłam, że kawy nie da się wypić bez cukru. 

Zazwyczaj desery i wypieki staram się słodzić owocami lub suszonymi owocami. Do ciastek owsianych świetnie nadają się super słodkie banany, do owsianek i jaglanek: suszone morele, daktyle, rodzynki. Czasami jednak potrzebujemy sięgnąć po coś innego. Stosując zamienniki cukru, nie tylko pozbywamy się szkodliwego produktu z diety, ale zyskujemy takie, które dodatkowo dostarczają nam wiele wartości odżywczych.
Oto kilka zamienników cukru, które obecnie mam w szafce:

Od lewej: ksylitol, syrop daktylowy, melasa trzcinowa, miód

Miód 
Gościł u nas w dużych ilościach ze względu na to, że moja mama ma pasiekę. Miód jest bardzo odżywczy i ma działanie prozdrowotne min. obniża ciśnienie krwi, pomaga w detoksykacji, ma działanie bakteriobójcze, antybiotyczne i antywirusowe. Niestety podgrzanie miodu powoduje utratę jego wielu cennych wartości. Podgrzanie niszczy wosk, co sprawia że miód staje się tylko słodką substancją. Tracimy również właściwości antybakteryjne i lecznicze.
Mimo tego często stosowałam miód do wypieków szczególnie ciasteczek. 
Często stosuje również miód w postaci płynnej do słodkich past lub ewentualnie słodzenia napojów (pamiętajcie, aby nie dodawać miodu do gorącej herbaty).
źródło: http://zielonyzagonek.pl/podgrzewaj-miodu/


Melasa trzcinowa
Jest to ciemny i gęsty syrop o specyficznym zapachu i smaku. Powstaje jako produkt uboczy przy produkcji cukru spożywczego i jak się okazje, "zabiera" mu wszystkie wartości. Ma sporo żelaza niehemowego, które jest gorzej przyswajalne- warto spożyć je ze źródłem witaminy C, aby poprawić przyswajalność. Jest źródłem wapnia, miedzi, magnezu i manganu.
Gdzie stosować: zamiast cukru do herbaty/kawy (dodaje dodatkowy aromat), posmarować nią chleb, do naleśników, dodatek do owsianki, jogurtu naturalnego, zjeść łyżeczką.
O melasie więcej (w języku angielskim): http://spiritfoods.net/health-benefits-of-blackstrap-molasses/  oraz  http://www.livestrong.com/article/366034-benefits-of-blackstrap-molasses/.

Syrop daktylowy
Zwany też "miodem daktylowym". Powstaje z suszonych owoców daktyli. Bardzo łatwo można go przygotować samemu- namoczone daktyle miksujemy z wodą lub zagotować z wodą, a następnie zblendować. Taki domowy syrop niestety trzeba szybko spożyć. Można również zakupić syrop daktylowy przygotowywany ze skoncentrowanego soku z daktyli. 
Daktyle mają mnóstwo wartości: zawierają witaminy A, B1, B2, B6 i kwas pantotenowy, mają sporo potasu, miedzi manganu i magnezu! Są dobrą dawką energii.
Używam do: jaglanek, owsianek, na naleśniki, kanapki, do słodzenia napojów (aby dać fajny aromat herbacie), polewa do lodów. 
W ogóle kojarzy mi się z krajami arabskimi i to daje taką nutkę egzotyki.

Ksylitol
Dosyć kontrowersyjny rodzaj słodziwa. Możemy przeczytać o nim wiele dobrego, ale też opinie mówiące, że jest to kolejny produkt wprowadzony na rynek dobrą reklamą. Jednak z wielu źródeł wynika, że ksylitol znany jest już od wielu, wielu lat, ale został po prostu wyparty przez tańszy i powszechniej występujący cukier trzcinowy. Naturalny jest pozyskiwany z kory brzozy.
Z pewnością zalety ksylitolu to:
-ma bardzo niski indeks glikemiczny; ma mniej kalorii niż cukier i hamuje łaknienie na słodycze; ma działanie przeciwpróchnicze (zaleca się min. aby po umyciu zębów, wziąć odrobinę ksylitolu, rozpuścić w buzi w ślinie, przepłukać tak jamę ustną)-występuje w pastach do zębów; hamuje rozwój drożdżaków, pleśni i grzybów w układzie pokarmowym ponieważ nie fermentuje- dlatego też nie rosną na nim drożdże piekarskie; stosowanie przy leczeniu Helicobacter Pyroli.
Ksylitol nie jest polecany niemowlętom i dzieciom do lat trzech- między innymi dlatego, że dzieciom w tym wieku nie poleca się cukrów dodatkowych wcale. Spożycie więkiszej ilości ksylitolu może mieć działanie przeczyszczające. Jest bardzo szkodliwy dla psów.

Zakupiłam ksylitol niedawno i użyłam go dwa razy do ciasta i oferuję gościom zamiast cukru do kawy i herbaty. Także dużego doświadczenia z ksylitolem nie mam.
Więcej informacji: wegetariański świat

Znacie? Używacie?
Już wkrótce kolejna część zamienników cukru.

wtorek, 12 maja 2015

Dajcie nam spokój.

To będzie post z cyklu: muszę, bo się uduszę. Dobrze, że mam bloga - nie będę musiała wylewać żali na fejsbuku. :)

Otóż uważam, że jestem osobą miłą (serio) i z sympatią rozmawiam z obcymi, którzy dopytują się o to czy tamto. Jestem też wyrozumiała i generalnie wierzę w dobre intencje...ale k#$% dajcie spokój naszym dzieciom!

Dwie sytuacje z dziś.

Sytuacja pierwsza
Bardzo modny temat czapeczki.
Idę na pocztę rano, stopni 19, wiatru brak, słońce umiarkowane, godzina 10ta (nie południe, ostre slońce). Młodszy w chuście na plecach. Wchodzę na pocztę pani w kolejce za mną: ojej, a on tak bez czapki? Maluszku biedny pewnie ci zimno w uszy. No dobra. moje dzieci mają trochę większe uszy... . Ja nic-szukam dowodu w torebce. Pani: oj, nóżki Ci zmarzną też. Młody w skarpetach i trochę podwiniętych dresikach. Ja-ignoruję. Młody zaczyna się trochę wiercić- zawsze tak ma moment przed zaśnięciem. Pani: oj jak mu tam niewygodnie! Ja: Wszystko pod kontrolą. 
Pani zna przecież moje dziecko, wie co mu w głowie siedzi w tym akurat momencie. Dziękuję, droga Pani, za troskę.  

Sytuacja druga

Odbieram Starszego z przedszkola, idziemy na lody. Starszy wybrał gałkę, ja kręconego. Na widok swojego loda zmienia zdanie, że on chce jednak kręconego-już w lekkiej histerii. Ok, myślę sobie, dla mnie obojętnie. "Możemy się zamienić jak chcesz."
WB: "Nieeee, bo Ty już lizałaś!!!" jest płacz.
Ja: "To masz gałkowego"
WB: "Nie chceeee gałkowego".
Ja: "Nie kupię trzeciego loda".
Dobra, nie będę przytaczać całej rozmowy, której przysłuchują się trzy starsze panie (całkiem eleganckie, nie jakieś takie byle jakie) i już słyszę, że komentują- oczywiście w taki sposób żebym usłyszała. Starszy w swoim płaczu odchodzi na bok, siada na krawężniku, płacze i generalnie jest głośny. Ja stoję kilka kroków dalej, spokojnie-nie raz to przerabialiśmy. Podchodzi do mnie jedna z Pań ze zdaniem na ustach: "Da mi pani tego loda, to wtedy mu się zachce!". Starszy usłyszał-jeszcze większy ryk.
Ja: "Spokojnie, radzimy sobie". Pani: "Da mi pani tego loda, zaraz mu przejdzie". Ja: "Wszystko jest ok".
Pani: "No przecież to dziecko JEST okropne, na to patrzeć nie można. Zobaczy pani, on kiedyś panią zakatuje! Trzeba mu porządnie wlać!".
Stop. Zagotowało się we mnie. Mogłam odpowiedzieć bardzo brzydko, w myślach to pewnie tak zrobiłam, ale pewnie nic jej tego to nie nauczy... . Dobra, pewnie i tak się nie nauczy, ale mówię: 
"Dlaczego pani tak mówi? Przecież nie zna pani mojego dziecka, ani tego jak się zachowuje na co dzień. Nie chcę, żeby pani tak mówiła o moim dziecku. Może dziecko ma gorszy dzień, zły humor, a może jest chore? Jako obca osoba stojąca z boku nie powinna pani wygłaszać opinii na temat nieznajomego dziecka. Wiem, że chciała pani mi pomóc, ale dziękuję, ani ja ani moje dziecko nie potrzebujemy pani pomocy. Także dziękuję bardzo, ale poradzimy sobie sami."
Pani, chyba w lekkim szoku, odeszła. 

Dla zainteresowanych, Starszy jeszcze chwilę popłakał, ja podeszłam do niego, przytuliłam, wziął loda gałkowego i poszliśmy dalej.

Dobra, rozumiem troskę, chęć pomocy- serio w to wierzę. Wiem, wiem...starsze panie tak mają... . Starsze panie nie czytają mojego bloga, więc i tak się nie dowiedzą, ale nosi mnie strasznie jak kompetencje młodych rodziców się podkopuje, jak płaczące dzieci, złoszczące dzieci to te złe, jak dziecko robi histerie na ulicy to matka sobie z nim nie radzi, ale jak dziecko dostaje klapsa jednego za drugim na ulicy to rodzic jest twardy i to dobry rodzic! Dajcie nam spokój i tyle. My się naprawdę mamy dobrze bez wszelkich rad, głośno wymawianych zdań i innych tego typu.

Wiem, że pewnie to znacie i temat nie jest Wam obcy.

P.S. Historii o tym jak mając dziecko w chuście jestem rodzicem odurzonym używkami nie będę Wam opowiadać. :)

niedziela, 10 maja 2015

#testuJEMY: Czeskie ciacha

Maj mamy trochę taki rozjazdowy (majówka na zjeździe Akademii Noszenia Dzieci, a pod koniec maja urlop). Postanowiłam zakupić jakieś zdrowsze wersje przekąsek, ciastek, po które ma się czasem ochotę sięgnąć w podróży a niekoniecznie czas na większe przygotowania przed.
Skusiłam się wreszcie na słynne czeskie ciacha, które można kupić w sklepach ze zdrową żywnością.

Producentem ciastek jest JIHLAVA, producent naturalnych produktów z Czech.
Takie słodkości zakupiłam:

DUKATY ciastka owsiane z jabłkami suszonymi lub morelami
Skład: płatki owsiane z kiełkami, suszone jabłka/suszone morele, syrop ryżowy, cynamon, olej kokosowy.
200g

Te z jabłkami przypadły nam bardziej do gustu, choć obydwa rodzaje są bardzo smaczne. Te morelowe wydają się być bardziej "owsiane". Maja fajny kształt minibabeczki. Pasują jako przegryzka lub dodatek do herbatki. Fajne, bardzo fajne!




Ciastka bez cukru imbirowe
Skład: Pełnoziarnista mąka pszenna, syrop kukurydziany, mąka łubinowa, imbir mielony, olej palmowy, lecytyna słonecznikowa.
150g
Producent Natural Jihlava zastrzega, że olej palmowy wykorzystywany w tym produkcie pochodzi od producenta, który jest członkiem stowarzyszenia RSPO (więcej o RSPO tutaj: http://www.rspo.org/ oraz http://wwf.panda.org/- to ważne, przeczytajcie!).

Szczerze przyznam, że za bardzo nie mogę określić jakie te ciacha są bo zjadłam tylko jedno. Resztę zjedli chłopcy (czyli Starszy i tata), gdy mnie nie było. Ale to jedno ciastko było fajnie cieniutkie i chrupiące.


Biszkopty jaglane bezglutenowe
Tutaj nastąpiła rozbieżność w składzie jaki podaje producent a hurtownia. Jest to najprawdopodobniej spowodowane tym, że producent zmienił skład a hurtownia przykleiła stare naklejki- w trakcie wyjaśniania przez właścicielkę sklepu.
W składzie: skrobia kukurydziana, mąka sojowa/łubinowa, guma guar, syrop ryżowy, olej kokosowy, mąka jaglana, mąka ryżowa, lecytyna, aromat.  
150g

Te biszkopty podbiły nasze serca. Choć nie są to typowe mięciutkie biszkopciki, a raczej kruche ciacha, ale są bardzo delikatne i smaczne. No i bezglutenowe!

Zdziwicie się, ale ceny tych ciastek nie są wygórowane, a wręcz porównywalne do tradycyjnych ciastek dostępnych w sklepach. 
Szczerze polecam, gdy nie macie czasu przygotować słodkości samemu, dla dzieci i do herbatki.

Zakupiłam w sklepie internetowym: sun.sklep.pl

piątek, 8 maja 2015

Krem z zielonych szparagów

Szparagi, szparagi, lećcie po szparagi zanim znikną. O szparagach pisałam już tu: krem z białych szparagów. Dziś zrobimy smaczny krem ze szapragów zielonych.

Czym się one właściwie różnią?
Białe szparagi są bardziej łykowate od zielonych, należy je obrać przed podaniem/gotowaniem. Zielone szparagi są bardziej wyraziste w smaku. Taka moja obserwacja. Doczytałam, że białe szparagi uprawiane są w specjalnych kopcach, natomiast zielone wystawiane na słońce (no tak, fotosynteza :D).

A czy widzieliście w Polsce fioletowe szparagi?  

Ok. Zupa.

Do naszej zupy potrzebujemy pęczka zielonych szparagów. Myjemy je dokładnie, a następnie odcinamy zdrewniałe, twarde końcówki. Ja również odcięłam główki. Można je osobno poddusić na oliwie z odrobiną wody i podać z zupą, ale u Starszego to nie przeszło. :)

Do garnka wlewam ok. 1,2 litra wody, dodaję dwa listki laurowe i wstawiam na ogień. Dodaje pokrojony kawałek selera, jeden pasternak, odrobinę soli. Gotuję to razem kilkanaście minut. Gdy seler już trochę zmięknie, dodaję pokrojone na mniejsze kawałki szparagi. W między czasie na patelni z oliwą podsmażam pokrojony kawałek pora i niedużą posiekaną cebulkę. Następnie dodaję do gotujących się warzyw. Całość powinna gotować się razem maksymalnie 10 minut. Ściągam z ognia i odlewam pół szklanki wywaru, aby zupa nie okazała się za rzadka. Całość miksuję blenderem. Jeżeli zupa jest za gęsta dolewam odlany wywar. Doprawiam do smaku pieprzem ziołowym (ewentualnie solą, jeżeli macie taką potrzebę).



 Z czym jadacie zupy krem? Grzanki, słonecznik, kasza gryczana biała, (coś nabiałowego-ser)? Podpowiedzcie coś fajnego!

Smacznego, miłego dnia!