Jakiś czas temu, gdy szukałam inspiracji na przekąski dla moich "angielskich" maluchów, znajoma podesłała mi fajny pomysł:
POMARAŃCZOWE GALARETKI
Postanowiłam wypróbować ten przepis na własnym dziecku:)
A więc jedną pomarańczę przekroiłam na pół i delikatnie wyciągnęłam cały miąższ pozostawiając tylko skórkę. WegeBobo stał się ostatnio wielkim fanem pomarańczy, więc ucieszyły go cząstki pozostawione same sobie i pochłonął je od razu.
Do garnuszka wlałam odpowiednią ilość domowego soku malinowo-jabłkowego ( tak na prawdę każdy się sok, o dowolnym smaku się nada). Jaka jest to odpowiednia ilość? To zależy od wielkości pomarańczy. Najlepiej więc napełnić połówkę pomarańczy sokiem i dwie takie miarki wlać do garnuszka (przezornie można dolać odrobinę więcej). Wstawiam sok na nieduży ogień, dodaję łyżeczkę cukru brązowego ( chyba, że sam w sobie jest już dość słodki) i dodaję agar (więcej o agarze pisałam TU).
I tu mam problem, bo agaru daję zawsze na oko, mimo tego, że za każdym razem obiecuję sobie, że będę mierzyć i liczyć, aby zrobić zgodnie z proporcjami.Według instrukcji na opakowaniu do przyrządzenia galaretek używamy 10g agaru na 1kg. Według informacji w internecie 1 łyżeczka agaru to 3 g. Możecie sobie policzyć:) Albo dodać, tak jak ja, 1 płaską łyżeczkę agaru, mieszać do rozpuszczenia przez chwilę ( podczas wrzenia soku), a następnie przelać do połówek pomarańczy. Odstawiamy na około godzinę (agar szybko tężeje) i zajadamy!
PS. Jakież było zdziwienie WegeBobo, że to nie smakuje jak pomarańcza!
Bardzo ciekawy przepis :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę wypróbować :-)
OdpowiedzUsuń