czwartek, 9 lipca 2015

Po miesiącu naszego BLW-owania



Od początku, czyli od pierwszych myśli o rozszerzaniu diety, byłam przekonana, że chcę najmłodszemu zaserwować BLW czyli baby-led weaning.

Dla niewtajemniczonych BLW (polskie tłumaczenie Bobas Lubi Wybór) to naturalne rozszerzanie diety dziecka o produkty stałe, które pozwala na naukę samodzielnego jedzenia już od pierwszych momentów styczności z nowym pokarmem.

Dlaczego wybrałam własnie BLW?
- bo jest to naturalne. Po 6stym miesiącu maluch jest już gotowy na otrzymywanie normalnych, stałych porcji a nie papek. Wykształca się u niego odruch żucia, maluch chwyta pokarmy i samodzielnie wkłada je sobie do buzi;
- bo jest to prostsze. Wbrew pozorom, jestem trochę leniwa :) Nie lubię nadprogramowej pracy, skoro mogę mieć jej mniej. Robię prawie to samo dla całej rodziny i każdy jest zadowolony. Możemy jeść razem, ja mogę jeść w tym samym czasie co mój maluch;
- chcę, aby moje dzieci miały wybór, wyrabiały sobie swój smak i gust, jadły to co zdrowe i jadły to chętnie;

Zaczęliśmy, gdy najmłodszy miał ok. 6,5 miesiąca. Byliśmy na wakacjach i sięgnął on po brokuła, skierował go ku buzi i zaczął go jeść. To był cudowny widok. Maluch nie siedział wtedy jeszcze ani nie siadał, a ja wyjątkowo trzymałam go na kolanach. Widząc tą gotowość- jak wrócilismy z wakacji włączyłam go do naszych posiłków- siedział on wtedy jeszcze na moich kolanach. Jakoś dwa tygodnie po tym sam usiadł. Sadzałam go z nami głównie w porze obiadu, czasami też śniadania, dając mu okazję do spróbowania np. jaglanki. Czasami dostaje też owoce. Ostatnio jadł sam jagody!
Jestem zachwycona! Nie martwię się tym, czy je odpowiednią ilość, bo je nadal mleko z piersi i to na pewno zaspokaja jego wszystkie potrzeby.

Co widzę po ponad miesiącu pierwszych posiłków:
- najmłodszy uwielbia siadać do krzesełka i jeść
- próbował już różnych rzeczy i widzę co lubi bardziej a co mniej, chociaż tak naprawdę niczego do tej pory całkiem nie odrzucił
- mój starszy zerka na młodszego i też chętniej je
- dzieci są niesamowite: gdy młodszy ma w buzi za duży kawałek lub też kawałek, który mógłby być potencjalnie niebezpieczny, po prostu go wypluwa
- ani raz się nie zakrztusił
- mleczko mamine uwielbia dalej tak samo




Bardzo żałuję, że Starszy WegeBobo zaczął jeść z nami, normalne jedzenie dopiero po 9 miesiącu życia, że męczyłam się z tymi papkami i innymi takimi łyżeczkami. Lepiej jednak późno niż później. Ale tak to już jest, że pierwsze dziecko to często nasz "króliczek doświadczalny", a drugie czy też kolejne może z tego naszego doświadczenia korzystać. 

A jakie Wy macie doświadczenia z początkami? Czy analizując po czasie zrobilibyście to inaczej?

6 komentarzy:

  1. Super, że tak pozytywnie u Was! My już od pół roku BLW-jemy i nie zamieniłabym tego na nic innego, mimo że u nas tak książkowo to nie wygląda. Księżniczka jest wybredna, wielu rzeczy w ogóle nie chce spróbować, albo wyrzuca je z tacki, najchętniej jadłaby tylko sezonowe owoce :-D No ale cały czas wcina dużo mleczka, więc pięknie rośnie.
    Plusy BLW są niezaprzeczalne: bardzo rozwija się sprawność manualna, dziecko uczy się gryźć i żuć (moja na początku dużo się krztusiła), można w miarę spokojnie zjeść swój posiłek (chyba że mamy bobo wyjątkowo interaktywne ;-)), i podać maluchowi coś ze swojego talerza. Minusy: sprzątanie, mycie, pranie... I w zasadzie tyle :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. a u mnie się BLW nie zawsze sprawdza, Chomik często wyje i zapiera się, jak tylko próbuję wsadzić go do fotelika, więc wspólne jedzenie nie jest możliwe, bo z nim na kolanach to ja się za bardzo nie najem- on prędzej zagryzie mój talerz niż jego zawartość. Czasem jak już zasiądzie w fotelu, zwala w minutę wszystko na ziemię i w mig zaczyna się nudzić, więc znów wspólne jedzenie odpada.... różnie to bywa. Także u nas pół na pół: albo dostaje do łapy jedzenie: szczególnie owoce, surowe warzywa i chleb posmarowany jakąś pastą czy oliwą. Albo karmię go łyżeczką, bo chętnie zjada wszelkie kasze z owocami czy warzywami i zupy z lekko rozgniecionymi widelcem warzywami... a do karmienia łyżeczką może siedzieć u mnie na kolanach. Co do krztuszenia się to powiem szczerze, że na początku bałam się tego bałam, teraz widzę, że radzi sobie świetnie, tak jak piszesz, natomiast moja cała rodzina (oprócz męża, który lubi BLW) do tej pory jest przerażona na widok dziecka z za dużym kawałkiem jedzenia w ręku i wywołują taką atmosferę i tak się w niego wgapiają, że przy nich wolę dać mu coś na łyżeczce dla świętego spokoju, a nie co chwilę uspokajać ich, że nic mu się nie stanie. Jedna babunia Chomika prawie się rozpłakała ;)
    panikanka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja myślę, że to też je BLW :D wybiera, że nie chce sam jeść...:P
      Uwielbiam miny ludzi w restauracjach i innych miejscach, gdy moje dziecko je

      Usuń
    2. w sensie jest a nie "je"

      Usuń
  3. BLW też dopiero przy drugim dziecku :D Wszystko super tylko jedzenie w uszach, oczach i wszędzie gdzie się da. A ile przy tym radości

    OdpowiedzUsuń