wtorek, 12 maja 2015

Dajcie nam spokój.

To będzie post z cyklu: muszę, bo się uduszę. Dobrze, że mam bloga - nie będę musiała wylewać żali na fejsbuku. :)

Otóż uważam, że jestem osobą miłą (serio) i z sympatią rozmawiam z obcymi, którzy dopytują się o to czy tamto. Jestem też wyrozumiała i generalnie wierzę w dobre intencje...ale k#$% dajcie spokój naszym dzieciom!

Dwie sytuacje z dziś.

Sytuacja pierwsza
Bardzo modny temat czapeczki.
Idę na pocztę rano, stopni 19, wiatru brak, słońce umiarkowane, godzina 10ta (nie południe, ostre slońce). Młodszy w chuście na plecach. Wchodzę na pocztę pani w kolejce za mną: ojej, a on tak bez czapki? Maluszku biedny pewnie ci zimno w uszy. No dobra. moje dzieci mają trochę większe uszy... . Ja nic-szukam dowodu w torebce. Pani: oj, nóżki Ci zmarzną też. Młody w skarpetach i trochę podwiniętych dresikach. Ja-ignoruję. Młody zaczyna się trochę wiercić- zawsze tak ma moment przed zaśnięciem. Pani: oj jak mu tam niewygodnie! Ja: Wszystko pod kontrolą. 
Pani zna przecież moje dziecko, wie co mu w głowie siedzi w tym akurat momencie. Dziękuję, droga Pani, za troskę.  

Sytuacja druga

Odbieram Starszego z przedszkola, idziemy na lody. Starszy wybrał gałkę, ja kręconego. Na widok swojego loda zmienia zdanie, że on chce jednak kręconego-już w lekkiej histerii. Ok, myślę sobie, dla mnie obojętnie. "Możemy się zamienić jak chcesz."
WB: "Nieeee, bo Ty już lizałaś!!!" jest płacz.
Ja: "To masz gałkowego"
WB: "Nie chceeee gałkowego".
Ja: "Nie kupię trzeciego loda".
Dobra, nie będę przytaczać całej rozmowy, której przysłuchują się trzy starsze panie (całkiem eleganckie, nie jakieś takie byle jakie) i już słyszę, że komentują- oczywiście w taki sposób żebym usłyszała. Starszy w swoim płaczu odchodzi na bok, siada na krawężniku, płacze i generalnie jest głośny. Ja stoję kilka kroków dalej, spokojnie-nie raz to przerabialiśmy. Podchodzi do mnie jedna z Pań ze zdaniem na ustach: "Da mi pani tego loda, to wtedy mu się zachce!". Starszy usłyszał-jeszcze większy ryk.
Ja: "Spokojnie, radzimy sobie". Pani: "Da mi pani tego loda, zaraz mu przejdzie". Ja: "Wszystko jest ok".
Pani: "No przecież to dziecko JEST okropne, na to patrzeć nie można. Zobaczy pani, on kiedyś panią zakatuje! Trzeba mu porządnie wlać!".
Stop. Zagotowało się we mnie. Mogłam odpowiedzieć bardzo brzydko, w myślach to pewnie tak zrobiłam, ale pewnie nic jej tego to nie nauczy... . Dobra, pewnie i tak się nie nauczy, ale mówię: 
"Dlaczego pani tak mówi? Przecież nie zna pani mojego dziecka, ani tego jak się zachowuje na co dzień. Nie chcę, żeby pani tak mówiła o moim dziecku. Może dziecko ma gorszy dzień, zły humor, a może jest chore? Jako obca osoba stojąca z boku nie powinna pani wygłaszać opinii na temat nieznajomego dziecka. Wiem, że chciała pani mi pomóc, ale dziękuję, ani ja ani moje dziecko nie potrzebujemy pani pomocy. Także dziękuję bardzo, ale poradzimy sobie sami."
Pani, chyba w lekkim szoku, odeszła. 

Dla zainteresowanych, Starszy jeszcze chwilę popłakał, ja podeszłam do niego, przytuliłam, wziął loda gałkowego i poszliśmy dalej.

Dobra, rozumiem troskę, chęć pomocy- serio w to wierzę. Wiem, wiem...starsze panie tak mają... . Starsze panie nie czytają mojego bloga, więc i tak się nie dowiedzą, ale nosi mnie strasznie jak kompetencje młodych rodziców się podkopuje, jak płaczące dzieci, złoszczące dzieci to te złe, jak dziecko robi histerie na ulicy to matka sobie z nim nie radzi, ale jak dziecko dostaje klapsa jednego za drugim na ulicy to rodzic jest twardy i to dobry rodzic! Dajcie nam spokój i tyle. My się naprawdę mamy dobrze bez wszelkich rad, głośno wymawianych zdań i innych tego typu.

Wiem, że pewnie to znacie i temat nie jest Wam obcy.

P.S. Historii o tym jak mając dziecko w chuście jestem rodzicem odurzonym używkami nie będę Wam opowiadać. :)

7 komentarzy:

  1. To miałaś kumulację! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znamy to, niestety. mały bez czapki - będzie miał zapalenie ucha. wierci się w chuście - pewnie mu za gorąco/ niewygodnie (niepotrzebne skreślić). ostatnio mnie rozzłościło w sklepie jak młody prowadząc wózek z maluchem strącił coś z półki sklepowej, a pewna pani skomentowała to - no i co narobiłeś! (jakby nie wiadomo co się stało).

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiedz historie o chuscie, WegeMamo!!!!

    Czapeczka to jakas typowo polska jazda, chyba.
    Moja corka urodzila sie w Niemczech i nigdy nikt mi nie skomentowal tego, w co jest lub nie jest ubrana.
    Ludzie w Niemczech chyba nie pozwalaja sobie na takie uwagi wzgledem obcych..... chyba.... Po prostu nie wypada.
    A w Polsce - a to czapeczka, a to skarpeteczki, a to szyjke trzeba zakryc..... Kazda pierwsza babcia na ulicy madrzejsza i wie lepiej..... Jakis taki ped, by sie troszczyc - nie wiem, skad to sie bierze.
    (nawet moja wlasna mama nie umie sie oprzec trendowi i najchetniej "nie pozwolilaby" mojej corce chodzic boso po domu, ani siadac na "zimnej podlodze")))))))


    No ale komentarz: "dziecko JEST okropne" i "trzeba mu porządnie wlać!" to juz ludzkie pojecie przechodzi..... slow mi brakuje i w glowie mi sie nie miesci.
    Pedem, by sie troszczyc nazwac tego juz zdecydowanie nie mozna. Nie wiem: skad taka.... agresja???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troska miałam bardziej na myśli te sprawy czapeczkow-skarpetkowe, ale druga sytuacja to dla mnie jakiś chory pęd za "uzdrwianiem" społeczeństwa swoimi przekonaniai przez stare baby, no ładniej nie można. :P

      Sytuacja chustowa była taka, ze stoję z młodym zamotanym w kangura czekając na przejsciu na pieszych. Obok mąż. Obok starsze panie rozdające pisma, takie co często na ulicy rozdają. Jedna pani do drugiej: Matko, co ona robi temu dziecku, jak tak można, jak można tak męczyć dziecko! Co za ludzie...
      Mlody śpi w najlepsze.
      Druga: Ja ci coś powiem, bo ci rodzice w dzisiejszych czasach to używają różnych używek i się nimi odurzają... .

      Oto ja, matka ćpunka :P

      Usuń
  4. My tez tak mielismy. Na targu wielkie komentarze, e jakejs tam Pani dziecko sie udusilo jak nosila w chuscie, a ona nawet nie zauwazyla. Oczywiscie, tak zebym slyszala wszystko.
    Do tego jeszcze dochodzi jaka wyrodna matka, bo nie szczepi, bo nie daje dziecku miesa, cukru itd. itp.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiscie jaka wyrodna matka ze mnie;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Generalnie spotykam się z bardzo miłymi komentarzami, gdy młody jest w chuście, choć zdarzają się kwiatki :)

    OdpowiedzUsuń