Metody dr Karpa poznałam już wcześniej, zanim trafiło do mnie wydanie polskie jego książki. Widziałam kilka filmików i wywiadów, i mimo, że jego metodologia i przesłanie nie do końca do mnie trafiły, to i tak postanowiłam przeczytać "Najszczęśliwsze dziecko w okolicy". Wszędzie trzeba szukać tych pozytywnych stron (prawda?), więc dziś o tym, co szczególnie mi się spodobało i przemówiło do mnie.
Na początku zaznaczę, że autor porównuje naszych dwulatków do jaskiniowców! Dlaczego? Twierdzi on, że mózg takiego malucha nie jest jeszcze w pełni wykształcony tak jak mózg dorosłego człowieka. Mózg dziecka w tym wieku można porównać do mózgu człowieka zamieszkującego czasy prehistoryczne. Między innymi dlatego w kontaktach z dwulatkami należy stosować krótkie i jednoznaczne sformułowania.
Pierwszy rozdział wydał mi się bardzo ciekawy, szczególnie, że porusza kwestie dojrzałości mózgu. Na całą ideę "prymitywności" dziecka patrzę jednak z humorem, choć patrząc z boku na mojego dwulatka ciężko jest czasami temu zaprzeczyć.
Postanowiłam, że napiszę o tym, co szczególnie pozytywnego znalazłam w książce, a co również często występuje u nas w domu.
Mimo, że "język dziecięcy", zasada fast food nie pasują, wraz z "klaśnij/zagrzmij" czy też przerwą, a także "delikatnymi" oszustwami ( "Ok, wygrywasz dostaniesz krakersa. Ale nie nie najpierw zjedz troszkę groszku..."), ćwiczenie cierpliwości- które wydawały mi się drażnieniem- choć autor zapewnia, że nim nie jest- to uwielbiam większość jego metod budujących dobre stosunki z dzieckiem.
Dr Karp pisze o zachowaniach, na które my- rodzice dajemy zielone światło. Porównuje również spędzanie czasu z dzieckiem do ładowania parkometru: "częste i krótkie poświęcanie mu uwagi w ciągu całego dnia w niedługim czasie..." (str.102) Naładowanie dziecka uwagą pozwala mu zebrać siły na "samotną" zabawę i zajęcie się sobą.
Owszem, najchętniej poświęcalibyśmy dziecku tyle czasu, ile ono potrzebuje. Czasami jednak, np. podczas wykonywania pracy zawodowej w domu, przygotowywaniu się do pracy, kumulacji obowiązków domowych, musimy rozdzielić ten czas. Dr Karp zwraca uwagę, aby ten czas na zabawę był poświęcony zabawie w 100 %.
Kluczem do zwiększenia pozytywnych relacji ma być właśnie poświęcanie uwagi i czasu.
Zabawa, zabawa, zabawa!
Zabawa na zewnątrz: "dzieci szaleją, jeśli ciągle są w domu"
Zabawa kreatywna: serio, nawet roczniaki świetnie się bawią farbkami, masą itp.
Czytanie to karmienie!
Granie głupka!
Bardzo w duchu "Rodzicielstwa przez zabawę" ("Playful parenting" L. Cohena)
Bądź zabawny: "Bądź niezdarą, bądź zapominalska. Udawaj, że szukasz czegoś co leży obok Ciebie".
Bardzo bardzo podoba mi się, że dr Karp wspomina o masażu.
"Masaż to więcej niż działanie mechaniczne. To wymiana miłości. Dbaj o
ten czas. Stanie się cennym wspomnieniem dla was obojga" (s. 107)
Ćwiczenie cierpliwości poprzez sesje wspólnego oddychania. Uwaga! Mam zamiar zastosować to w grupie moich dwulatków- o efektach na pewno dam znać!
Wprost uwielbiam: słodkie słówka do poduszki!
I zgadzam się, że wieczorne tulenie to jedno z najfajniejszych momentów. Tak, po nim następuje sen dziecka= nasza chwila spokoju- pewnie dlatego tak je uwielbiamy!
Wprawdzie dr Karp sugeruje rozpamiętywanie "dobrych uczynków dziecka", ja wolałabym tutaj wspomnienia całego dnia, dodając szczególnie jakie uczucia w nas gościły.
Nie do końca podobają mi się sposoby na zachowania żółtego i czerwonego światła, ale o tym pisać nie będę.
*cytowane fragmenty pochodzą z opisywanej książki "Najszczęśliwsze dziecko w okolicy" Harvey'a Karpa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz