sobota, 30 listopada 2013

Siłowanki-dzikie harce.

Czego potrzebują dzieci? ZABAWY! ZABAWY! I JESZCZE RAZ ZABAWY!



Rodzic może stworzyć warunki do tej zabawy, a może jeszcze w tej zabawie uczestniczyć. Zabawa może przybierać najróżniejsze formy: zabawa zabawkami, wspólne układanie puzli, granie w piłkę, czytanie, zabawa w dom, szkołę, ale warto poświęcić również czas na szczególną formę zabawy, którą są SIŁOWANKI.

Jesteśmy wielkimi fanami siłowanek i sądzę, że wielu z Was również. Część z Was ma być może podobne wspomnienia z dzieciństwa, część bawi się tak ze swoim maluchem od dawna, a część może dopiero odkryje, ile przyjemności i radości mogą one dać.

Czym są SIŁOWANKI?
"....to rodzaj zabawy, który jest pełen spontaniczności, improwizacji i radości. (....) To zabawa fizyczna, która jest doskonałym sposobem na utrzymanie dobrej kondycji, rozładowanie napięcia i dobre samopoczucie. Są zabawą interaktywną, a więc budują bliską relację między dziećmi a rodzicami, zwłaszcza wtedy kiedy, ci ostatni schodzą na podłogę i dołączają do swoich pociech... .No i co najważniejsze, siłowanki są zabawą głośną i niesforną, ale nie niebezpieczną." (s.11)*

Czyli w jednym zdaniu: ŚWIETNĄ ZABAWĄ!

Autorzy książki "Siłowanki. Dzikie harce, których potrzebuje każda rodzina", DeBenedet i Cohen (autor "Rodzicielstwa przez zabawę"), piszą o korzyściach jakie daje ta forma zabawy:
- dzięki siłowankom dzieci stają się mądrzejsze: podczas zabawy mamy mnóstwo okazji do twórczych i nieszablonowych zachowań, uczą się na błędach;
-budują inteligencję emocjonalną: dzieci potrafią w trakcie takiej zabawy pokazać swoje skrywane trudności i emocje; "Kiedy ze spokojem akceptujemy dziecięce uczucia, zapewniamy im bezpieczne i pełne miłości ujście dla ich emocji. Dzięki temu pomagamy im poradzić sobie z tymi, które wymykają się spod kontroli." (s.18)*
- stwarzają okazję do bliskiego kontaktu z rodzicem i pogłębienie relacji, zwiększa zaufanie; 
-mogą mieć funkcje terapeutyczną, pomóc w radzeniu z agresywnym zachowaniem dziecka;
- rozwijają sprawność fizyczną;

U nas tego typu zabawy stały się też formą "nadrabiania czasu", gdy maluch poszedł do przedszkola i tych wspólnych momentów jest rzeczywiście mniej. 

Pamiętajcie! To nie są zabawy tylko dla chłopców!


Kilka fajnych zabaw z książki: 

"Mam Cię ( a może nie?)"

Zabawa w ganianie. W ostatniej chwili, gdy rodzic prawie już złapał dziecko, wypuszcza je. Może się przy tym przewrócić lub potknąć- dużo śmiechu!


"Mina pułapka"  (jeden z hitów u nas w domu)

Udawaj, że Twoja ręka jest klejąca i przykleja się do wszystkiego, czego dotknie (podłoga, stół, noga dziecka). Zadaniem malucha jest oderwanie Twojej dłoni.
Dłonie mogą też być magnesami, które się przyciągają i ściskają wszystko.

"Pokraczna pirania"

Pirania to skarpeta nałożona na dłoń rodzica. Pirania jest głodna i chce ugryźć. Jest niestety trochę pokraczna i czesto chybi lub się przewraca. A teraz pozwól dziecku nałożyć swoją piranię.


"Walec parowy"  (bardzo lubiana przez nas zabawa- uwaga może się zakręcić w głowie:) )

Rodzic kładzie się na plecach, maluch kłądzie się na rodzicu, tak, że znajdują się brzuszek do brzuszka. Rodzic obejmuje ramionami dziecko i przytrzymuje je. Przeturlajcie się, teraz maluch leży na podłodze a Ty na nim. Można podtrzymywać się na łokciach, aby nie nanieść dużego ciężaru na dziecku.


"K2"

Rodzic to "ogromny" szczyt, maluch to zdobywca góry. Maluch staje przed rodzicem, chwytacie się za ręce i dziecko wspina się po rodzicu, zaczynając od nóg ku górze. Następnie poćwiczcie różne sposoby schodzenia z góry.

"Przejażdżka na magicznym dywanie"

Magicznym dywanem jest koc. Najlepiej, gdyby w zabawie brało udział dwóch dorosłych, którzy chwytają za rogi i unoszą koc wraz z siedzącym na nim dzieckiem. Aby było zabawniej, można od czasu do czasu zrzucić koc niespodziewanie na łóżko lub kanapę.

"Czerwone Tornado"

Tu pozwoliłam sobie zrobić zdjęcie:
"Siłowanki" A.T. DeBenedet, L.J. Cohen

Zajrzyjcie do książki po ilustrowane propozycje zabaw. Są one szczegółowo opisane, opisy zawierają również przedziały wiekowe-dla jakiego dziecka zabawa jest odpowiednia. Warto!



*cytaty zaczerpnięte z "Siłowanek".

sobota, 23 listopada 2013

Ciasto czekoladowe.

Nie wiem jak Wy, ale ja w jesienne wieczory mam zawsze ochotę na czekoladę. Trochę to niebezpieczne, ale od czasu do czasu można a wręcz trzeba. :)

Ostatnio zrobiłam szybkie, proste i przepyszne ciasto czekoladowe z przepisu z książki "Zielona Toskania" (do której często wracam- uwielbiam takie książki, które nie zalegają na półce, ale od czasu do czasu z niej wyskakują).
Ciasto powstało właśnie w jedno z jesiennych popołudni i od razu je pokochaliśmy.

Składniki:

180 g mąki
70 g kakao (to gorzkie, prawdziwe)
150 g brązowego cukru trzcinowego
120 g oliwy z oliwek ( wydzie około pół kubka-można wymieszać pół na pół z innym olejem roślinnym)
240 ml mleka sojowego
1 opakowanie cukru waniliowego ( ja nie miałam i dałam kilka kropel aromatu waniliowego)
2 łyżki octu jabłkowego (no i tu pojawił się problem, bo nie miałam takiego w domu i dałam zwykłego octu- mniej zdrowe, ale chyba potrzebne do wyrośnięcia było)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
cukier puder do posypania

Łączymy wszystkie suche składniki, a następnie mieszamy z mokrymi. Powstaje jednolita masa. Przekładamy do formy wysmarowanej oliwą. Pieczemy około 30-35 minut w 180 stopniach (z termoobiegiem). Po ostudzeniu posypać cukrem pudrem.

UWAGA!Ciasto mocno czekoladowe. Dla tych, którzy wolą łagodniej polecam mniej kakao np. 50 g.




Ciasto jest mocno kakaowe, jest przyjemnie słodkie, ale kakao gra główną rolę. Wierzch jest fajnie chrupiący, a reszta ani sucha ani mokra. Nam smakuje bardzo! 
Myślę, że ciasto świetnie nadaje się do przeróżnych modyfikacji i dodatków.



niedziela, 10 listopada 2013

Warzywka w cieście.


Dawno nie pojawiło się nic kulinarnego, a dziś coś na szybko, smacznie i na różne okazje. No dobra, i mam nową patelnię- chciałam ją wypróbować :). 
U nas danie pojawiło sie jako obiad (bardzo lubię obiady, które można jeść rękoma, niekoniecznie przy stole), ale świetnie nadaje się na różne przyjęcia i imprezy.

Warzywa w cieście naleśnikowym

Co kto lubi. Moim zdaniem świetnie wychodzi kalafior, brokuł i pieczarki (wiem, to nie warzywo). Przygotowujemy pół średniego kalafiora i pół brokuła- dzielimy na różyczki a nawet na jeszcze mniejsze kawałki. Dokładnie umyte pieczarki pozbawiam nóżek. Gotujemy warzywa. Ja gotowałam w parowarze (nastawiłam na 25 minut), nie do pełnej miękkości. Pieczarki ustawiłam na samej górze i gotowałam ok. 15 minut.

W tym czasie przygotowujemy ciasto naleśnikowe, jest ono gęstsze od takiego tradycyjnego.
2 szklanki mąki pełnoziarnistej
0,5 szklanki mleka roślinnego
0,7 szklanki wody
4 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka zmielonego siemienia
i teraz przyprawy, zależy jak lubimy- u mnie: łyżeczka kurkumy, pół łyżeczki papryki słodkiej, troszkę soli i pieprzu, dałam jeszcze troszkę przyprawy do ziemniaków (mieszanka).

Mieszamy dokładnie wszystkie składniki, przyprawy dodajemy na koniec. Gdy ciasto jest zbyt gęste dodajemy jeszcze troszkę wody.
Rozgrzewamy olej na patelni. Ugotowane warzywa wrzucamy po parę kawałków do masy, wyławiamy łyżką tak aby cały kawałek był pokryty cienką warstwą ciasta, układamy na patelni i smażymy. Smażymy z każdej strony i gotowe!

 


Podajemy z różnymi sosami np. jogurtowo-czosnkowy, sos z awokado, jogurtowy z przyprawą "meksykańską".

Lubię tę potrawę a nazywamy ją "Magiczne Warzywka". Wyciągamy kawałek z miski i zgadujemy się jakie to warzywo kryje się w środku. :)